Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2020

Upadły Anioł – Rozdział 6

Obraz
     Z budki na głównej ulicy zadzwoniłem do starego i po długiej pogawędce o tym, jak był dobry dla nas i jakie nieszczęście mnie spotkało z tym napadem, uzyskałem dwa dni wolnego. Twarz powoli wracała do oryginalnej formy, a kości zrastały się w szybkim tempie. Przeleżałem całą noc, nie mogąc spać. Całe ciało pulsowało, gdyby tylko nie te przeklęte demony, mógłbym użyć mocy... Aż takiego ryzyka nie podejmę. Z elitą miałbym ciężko ani chwili spokoju, co dalszych kroków. Byli zawodowcami i wiedzieli, co robić w takiej sytuacji. Astaroth traktowała swoją powinność jak zabawę w przeciwieństwie do nich.      Dalsze kroki... Ale jakie dalsze? Czy jeszcze cokolwiek mi zostało? Nie mam pracy, ukochanej, celu... Co ja chcę dalej planować? Spojrzałem na swoje ręce, mógłbym przysiąc, że lepią się od krwi. Kiedyś byłbym z tego dumny. Ot ocaliłem ludzkość, pokonałem złych i tak dalej. Nie raz, nie dwa musiałem zakończyć życie, czy to demona, czy człowieka, nie zastanawiałem się, wszystko dla świa

Upadły Anioł — Rozdział 5

Obraz
     Co było z tym miastem? Rano zimno... W nocy zimno... Tylko popołudnie mogłem uznać za znośne. Ulice rozświetlały latarnie, ale próżno szukać w tym świetle bezpieczeństwa, czy też pociechy. Dzielnica hipokryzji, gdzie w dzień nie bałeś się niczego, a w nocy nie uświadczysz nawet prostytutek, które na innych dzielnicach stanowiły niemal plagę, niedającą się zwalczyć żadnymi metodami.      Echo, niczym sadysta, roznosiło głośno me kroki, oświadczając każdemu, że intruz się zbliża. Według plotek dookoła kwitło życie, o którym każdy wolałby nie wiedzieć, obarczone surowymi regułami, niechętne dla przechodniów i obcych. Ranek przeważnie przynosił jakieś ciało albo jego część. Jedni mówili, że to mafia, drudzy, że seryjny... Kto wie... Prawda dla większości była ukryta, w tym i dla mnie.      Nie boje się niczego ani śmierci, ani napadu... Przynajmniej tak mógłbym sobie powtarzać. Rzeczywistość okazała się inna. Zginąć z rąk demona albo w walce... Ale nie jak śmieć dla kilku dolarów, czy

Upadły Anioł (całość)

Obraz
Uriel, wygnany z nieba, czy poradzi sobie na obcej ziemi? Kto tak naprawdę jest wrogiem?   1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29

Upadły Anioł — Rozdział 4

Obraz
     Tykanie zegara doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Zamknięty w czterech ścianach, zdany na łaskę i niełaskę funkcjonariuszy. Już wiedziałem, jak czują się podejrzani, czekający na przesłuchanie. Choć ja miałem ten komfort, że nie byłem oskarżony, ale no cóż, rozmowa z demonem, nawet tak nieprzeciętnej urody, do najprzyjemniejszych nie należała. — Coś się stało, Urielu? Jakoś przycichłeś po wejściu tutaj... — Zaczęła stukać długopisem o rozłożone dokumenty. — Czyżby strach przed odkryciem twej tożsamości sparaliżował również twój język? — Jest pani nad wyraz szczera, zważywszy na obecność ludzi... — Wzrokiem wskazałem na lustro weneckie. Zapewne sterczał tam stary, próbując kontrolować każde słowo... W końcu jego posterunek był idealny. — Nie tylko anioły potrafią używać magii, Urielu. — Wstała i powoli usiadła na stole, bokiem do mnie. — Twój szef słyszy to, co chciałby usłyszeć. My demony, jesteśmy w tym mistrzami. — Więc co tutaj robisz? Czyż waszą rolą nie jest polowanie na

Upadły Anioł – Rozdział 3

Obraz
     Po włożeniu kombinezonu i napełnieniu zbiorniku z wodą czułem się, jak w filmie o zarazie i to takim kiepskim. Nie musiałem czekać, aż jeden z funkcjonariuszy otworzy kolejne kraty. Już dawno kilku mięśniaków je wyłamało, dopiero paralizatory, pozwoliły na obezwładnienie więźniów. Z daleka mimo maseczki dolatywał odór, przypominający pewne pole bitwy przy piekielnej bramie. Westchnąłem głośno i naciągnąłem gogle na oczy. Wolałbym walczyć z kilkoma arcydemonami, niż sprzątać ten syf...      No dobra, ponarzekałem, teraz czas na pracę. W środku nikogo nie było, oprócz jednej, bladej osoby. Posterunkowy miał co najwyżej dwadzieścia parę lat, nosił idealnie wyprasowaną, białą koszulę, na szyi wisiał czarny krawat. Nie zmienił nawet garniturowych spodni i gustownych, ciemnych butów. Spoglądał tępo z twarzą bez wyrazu, zupełnie nie wiedząc, jak się za to zabrać. — Zamierzasz sprzątać w tym stroju? — spytałem, podchodząc bliżej. — Woźny... Przepraszam, powinienem powiedzieć konserwator

Upadły Anioł - Rozdział 2

Obraz
     Przeważnie jeździłem autobusem, prowadzonym przez kierowcę, nadającym się do wyścigów, a nie prowadzenia pojazdu z pasażerami, ale lubiłem go. Trasa z godziny skracała się o pół, a ilość wydawanych zielonych znacząco malała. Dzisiaj z takim bagażem uznaliby mnie za szaleńca albo dziwaka, taksówkarze mieli wszystko gdzieś, póki nie dotyczyło to ich. Po drodze spoglądałem na mijane wieżowce, sięgające niemal nieba. Ludzie niczego się nie nauczyli z wieży Babel... Dla mnie wspaniałe wspomnienie, dla nich niekoniecznie. Pierwszy raz mogłem zniszczyć coś tak dużego, używając potęgi miecza, prezentu od Niego. Zawsze lubił pokazywać pyszałkom, gdzie ich miejsce, używając odpowiednich środków w zależności od swojego humoru i głupoty nieszczęśnika.      Właśnie, On. Najpotężniejszy byt, stwórca wszystkiego nasz mentor i ojciec... tak po prostu zapadł w sen? Czyżby miał dość swego dzieła, czy też wiecznej wojny między dobrem a złem? Nie... Raczej nie... Zapewne zdrajca użył jakiegoś podstęp

Upadły anioł – Rozdział 1

Obraz
     „To nie może być prawda, to na pewno sprawka demonów”, tak powtarzając, biegłem przestronnymi korytarzami. Nie miałem czasu podziwiać wykwintnych zdobień ścian, czy też wspaniałych widoków na kwitnący ogród. To, czego się dowiedziałem, sprawiało, że wszelkie piękno traciło sens. Minąłem pierwsze drzwi, następnie kolejne. Tym razem celem nie był mój gabinet, czy też przyjacielska wizyta. Jeśli to nie demony... Nie chciałem myśleć inaczej, nie dopuszczałem innej możliwości. Wreszcie dotarłem do celu, lekko uspokoiłem oddech, po czym z całą siłą pchnąłem złocone wrota. — Witaj, stary przyjacielu — powitał mnie jeden z braci. Był najbliżej Niego i to on nie jako nami dowodził. Podobnie jak pozostali nosił długie, śnieżnobiałe szaty, na ramionach opadały proste, blond włosy, barwy najjaśniejszego słońca, a błękitne oczy spoglądały na mnie spokojnie. W tych murach śmiano się, że tylko po osobistych przedmiotach można było rozpoznać poszczególne osoby z wielkiej siódemki. Kłamstwo... Jak