Deszcz głośno bębnił o listowie, oznajmiając wszystkim, że nadal trwa i nie zamierza, tak szybko odpuścić. W małej, choć na szczęście suchej jaskini grzaliśmy się przy ognisku, próbując osuszyć ubrania. Kira bez skrępowania siedziała naga przede mną, eksponując swe jędrne i urodziwe ciało, zwyczaje bestioludzi były dla mnie dalekie od zrozumienia. — Co się tak gapisz bezwłosa małpo? Kobiety nie widziałeś? A może ludzkie samice nie grzeszą urodą? — Wpatrywała się we mnie bez grama wstydu. Trudno było zapanować nad wzrokiem, który ciągle zjeżdżał w dół. Nie wiem, czy to jej gra, czy po prostu dzikie, barbarzyńskie myślenie. Gdybym był zwyczajnym młodzieńcem bez jakiegokolwiek przeszkolenia, już dawno rzuciłbym się na nią, nie patrząc na konsekwencję. Bądź co bądź nadal była ranna i nie musiałbym użyć wiele wysiłku, by ją zgwałcić. Tak podpowiadałyby mi napalone myśli, skupiające się tylko na teraźniejszości. Kto wie, czy po takim czynie doczekałbym świtu. No...
Komentarze
Prześlij komentarz