Czarna Błyskawica - Rozdział 22

     Kolejne dni, a może tygodnie, bądź miesiące? Sam tego nie wiedział, przypominały pojedyncze migawki bólu, cierpienia i chęci zamordowania wszystkiego, co się rusza. Gdyby nie skórzane pasy zapewne ściany zabarwiłby się czerwienią. Dobrze szybko mdlał z wyczerpania, inaczej z trudem zachowałby człowieczeństwo.
     Wreszcie po dłuższym czasie odzyskał zdrowy rozsądek na tyle, aby wiedzieć, że otoczenie nie było już takie same. Na przebarwionym suficie, jak w zwolnionym tempie działał wiatrak, a zapach nie przypominał mieszanki krwi, leków, czy też środków odkażających. Zamknął oczy, "Do którego kręgu piekła teraz?", zadał sobie pytanie, nie wiedząc, czy zmierza w górę ku wyjściu, czy tonie w głąb ognistych czeluści.
     Spróbował wstać, lecz ciało poprzestało na dźwignięciu, pomieszczenie nie przypominało klitki, a raczej przestronne mieszkanie. Oprócz zwyczajnego umeblowania z daleka dymiła nieznana aparatura, a na ścianach wisiało uzbrojenie, mogące zaopatrzyć małą armię.
— Radziłbym ci poprzestać na ocenie własnej sytuacji, nawet z takim tempem regeneracji trochę zajmie powrót do normalności — rzekł nieznajomy, wchodząc od bocznego wejścia. Odstawił metalową tacę i latarką zaczął badać źrenice Samuela.
— Skąd pomysł, aby podchodzić tak blisko? — Ręką odtrącił namolne światło. — Wszystkiego tutaj można użyć jako broni.
— Być może, jednak jej użycie świadczyłoby o zdrowym umyśle, czyli raczej wysłuchałbyś mnie... — Jeśli miałby opisać doktorka, tyle Samuel wywnioskował po kitlu, byłoby to jajko. Łysy, gładki, tylko nie co zbyt chudy. — Zdesperowany rzuciłby się na mnie z gołymi rękoma, widząc brak uzbrojenia i strażników, a świry, czyli ci, z którymi przebywam najdłuższej, wpierw zdemolowałby wszystko, oczywiście przy akompaniamencie niezrozumiałych krzyków, co zaalarmowałoby strażników na zewnątrz. Przy pierwszych dwóch wariantach oceniłbym osiemdziesiąt procent szans powodzenia, a przy reszcie taktyczny odwrót i pozostawienie tego osiłkom. Wybacz ten rozległy monolog, jednakże krzyki to jedyna odpowiedź, jaką dostaje. Brak mi normalnego rozmówcy.
      Jeszcze raz spojrzał na doktorka, nie przypominał tamtego tchórza, chowającego się wyłącznie za strażnikami, czy grubymi szybami. Instynkt jednak podpowiadał o niebezpieczeństwie i szybkiej porażce przy próbie ataku.
— Nie musisz się obawiać, wzmianka o krzykach nie sugeruje moich sadystycznych skłonnościach, czy psychopatycznym usposobieniu. — Z wewnętrznej kieszeni wyciągnął papierosa i zapalniczkę, sekundę później zaciągnął się dymem. — Wołają na mnie: Doktor posprzątaj to, albo Doktor resztka. Nie nawykłem do kłamstwa, przez co utknąłem na drugorzędnym, ba nawet trzeciorzędnym stanowisku — Koleje zaciągnięcie i schował go do metalowego pudełeczka. — Marnotrawstwo tytoniu, niby chowam go na później, a i tak zdąży się dopalić. Wróćmy jednak do mojego zadania. — Z metalicznym dźwiękiem otworzył cylinder, wyjmując strzykawkę z czarną zawartością.
     Na ten widok Samuel spróbował przyjąć pozycję obronną, wiedział, co to cholerstwo z nim robi. Dla krótkiej chwili potęgi nie zamierzał sprawdzać późniejszych opłakanych efektów.
— No tak! — Pacnął się mocno w czoło. — Rozumny, a nie wariat. — Podszedł bliżej i ukucnął obok niego, pokazując strzykawkę. — Mogę w pełni zrozumieć twój strach. Ta substancja nie występuję naturalnie w naszych organizmach, przez co ma straszliwy wpływ... Jednakże... aktualnie przypominasz ćpuna, a przynajmniej tak połowicznie... który musi przyjmować narkotyk, aby ciało nie uległo całkowitemu rozpadowi. I nie mam tu na myśli trądu, gdzie wszystko odpada kawałek po kawałeczku, u ciebie jest to już na poziomie komórkowym i ból nie stanowi tu jedynego problemu. Dodatkowo jest to dawka, albo raczej skład inny niż to, co dostałeś od naczelnego Doktora, jak go pewnie w myślach nazywasz.
— Kłamstwa są waszą najlepszą tarczą. — Wciąż próbował zmobilizować mięśnie do obrony. — Pierdolicie, tylko po to, aby uśpić naszą czujność. — Rzadko kiedy używał przekleństw zasłyszanych w dokach, czy innych podłych miejscach. — Słodki miód na zniszczone serce, tak chcące wreszcie znaleźć sojusznika... Kurw... — A teraz gada, jak durny poeta, albo co gorsza, dyplomata. — Czym do cholery... Co mi daliście, że mówię takie bzdury, gdzie powinien rzucić tylko: Spierdalaj z tą strzykawką?
— Widzisz... — Wbił igłę w ciało zdezorientowanego pacjenta i nacisnął tłok, mimo prób oporu ze strony chłopaka. — Czytałem kiedyś pracę pewnego lekarza, choć z tym zawodem, nie wiele miał wspólnego. Badał kłamstwo i metody jego wykazywania, a że wojna znosi pewną granicę w eksperymentach, mógł sobie pozwolić na dłuższe wnioski. Stwierdził... — Odłożył pustą strzykawkę na pobliski stolik. — Stwierdził, że mechanizm kłamstwa z wyjątkiem tego, wykutego na pamięć, polega na szybkim układaniu pewnych klocków w umyśle. No cóż, logiczne prawda? Jednak tu pojawia się pewne spostrzeżenie, ktoś, kto nie jest w stanie utrzymać swojego "ego" bądź jego umysł nie idzie tak, jak trzeba, czyli ma w sobie liczne procenty alkoholu, narkotyków, bądź wyczerpania, nie potrafi skutecznie kłamać, w wielu przypadkach regał z poukładanymi informacjami po prostu topi się w jedno, brak posortowania prowadzi do prostej akcji i reakcji, pytania i odpowiedzi. Gorzej niż u dziecka, które pragnie o wszystkich opowiedzieć, to jak zapukać w pękającą tamę.
— A co to ma wspólnego ze mną? — Żyły ponownie odznaczyły się na skórze, przypominając czarne wicie. Zabójcze myśli, które następowały po przyjęciu tego draństwa, nie wpływały na niego, aż tak, jak poprzednio. Może rzeczywiście mieszanka odbiegała od poprzedniej?
— Aktualnie działasz na bezpiecznym trybie, jeśli miałbym to określić niefachowo. — Doktorek wyszedł na chwile, aby przynieść ze sobą chleb i dymiący płyn. — Najpierw włączył u ciebie prawidłowe myślenie, gdy tylko organizm nie wysyłał powiadomień o licznych ranach, jednakże wciąż potrzebujesz chwili, aby móc tworzyć zdania, jak zwykle. Kierujesz myśli do swojej bazy danych, a ta jeszcze dość działająca wybrakowanie przydziela najprostszą, choć nie co losową drogą odpowiednie słowa, wyrażenia i tak dalej. Przejdźmy jednak do właściwego trybu pracy. — Z kieszeni wydobył ołówek, a z pobliskiego stolika drewnianą podkładkę. — Pierwsze pytanie... Twoje preferencje seksualne?
— To jakiś żart? — Nikt nigdy nie pytał o takie rzeczy. Po co pytać narzędzie, co go albo ją podnieca. Być może kobiety wysłane do odpowiedniej roli, albo mężczyźni o odpowiedniej charyzmie. Ale żeby jego, zwykłego likwidatora? — Chcecie mi przydzielić opiekunkę, czy może bawcie się w krzyżówki?  Albo próbujecie odpowiedzieć na swoją tezę: Czy można stworzyć super żołnierza, łącząc jednego ćpuna z odpowiednią kandydatką? — Ten człowiek irytował go, coraz bardziej.
— Używam standardowej ankiety, nie mam czasu, aby wprowadzać modyfikacje. — Naskrobał coś. — Masz skłonności homoseksualne, jeśli tak to nabyte, czy bardziej od początku miałeś pociąg do tej samej płci?
— Co? — Osłupiał. — Pierwsze słyszę takie pytanie... Nie, jeśli miałbym kogoś wybrać to kobietę, ,  po drugie uprzedzając kolejne, nie wyobrażałbym siebie w takiej roli i nie zgodziłbym się na , po trzecie nie mam nic do takich osób, mogę z nimi współpracować, ale nadal z pewnym dystansem. — Oby jak najszybciej ten przygłup skończył gadać. Tu jednak naszła go myśl, czy kiedyś kochał? Żeby tylko jedna się znalazła, gówniarskie miłostki. Niestety pamiętał wszystkie swoje pierwsze razy i żaden nie należał ani do tych romantycznych, ani do szczęśliwych. Stare wspomnienia przyprawiły go o zły humor
— Więc kolejne punkty mamy zaliczone... — Podrapał się po głowie, przekreślił coś i upił łyk z kubka. — Przejdźmy jeszcze do obozu... Czy któryś z tamtejszych opiekunów miał sadystyczne szczególnie mocne upodobania sadystyczne, odbiegające od normy, lubował się w nieletnich, obcował z podopiecznymi, zarówno z żeńską, jak i męską częścią?
— Chyba mało wiecie o waszych placówkach, niż myślałem... — Najchętniej rozszarpałby tego doktorzynę. Nie liczyły się pytania, ale to, że wchodził z butami, tak gdzie nie powinien, wiedząc i tak to wszystko. Sieroty już od dawna kończyły w obozach, a te do szkółki niedzielnej nie należały. — Każdy z tamtejszych "opiekunów' to sadystyczne, gnojki lubiące bawić się swoimi zabawkami. Nie wiem, jak w pozostałych, ale tutaj dawali spokój do pewnego wieku, nas męską część po prostu gnębili, za to, co do drugiej możesz się doktorku domyśleć... Skąd ta nagła troska? Sumieniem raczej bym tego nie nazwał.
— Czyli wykreślam idealista. — Odłożył wszystko na bok. — Badam, czy mam do czynienia ze skrzywioną psychiką, czy nie, a jeśli tak to na którym momencie życia, zważywszy, że sam specyfik tego nie uczynił. I oczywiście pomijam względy moralne, czy coś było złe, czy dobre. Po prostu mam to gdzieś. Jednakże psychika męska od żeńskie różni się diametralnie. My dostaliśmy solidniejsze ciała, jednakże jeśli będziemy ofiarami w podobnej sytuacji, co kobieta.... Rysy mogą być tak poważne, szczególnie gdy zadzieje się to we wczesnym etapie życia. Z badanych przez nas osobników w różnym wieku, wychodzi na to, że procentowo molestowana dziewczyny, bądź kobieta ma większą szansę do normalnego życia, niż będący w tej samej sytuacji chłopak, bądź mężczyzna. Nie wspomnę o wpływie bicia, zastraszeń i tym podobnych, gdzie płeć brzydka radzi sobie lepiej od płci pięknej. A z racji, że niestety nie jesteśmy przykładem jednej tezy i każdy umysł bywa na innym poziomie, są schematy, na których bazujemy podczas testów. A nie ukrywajmy rządowe sieroty to raczej mięso armatnie, które mają wykonać dany cel bez względu, co dzieje się w czasie szkolenia. Przy takim punkcie rzeczy produkujemy samych socjopatów, sadystów i popsutych zabawek z obu płci.
— Jeszcze coś? Gadamy od rzeczy. A ja wciąż nie wiem, kim jesteś, co tu robię i dlaczego wciąż żyje mimo zabicia cholernego oddziału imperialnego. — Postawił nogi na ziemi, ale raczej wątpił, aby mógł dobiec do oponenta i jeszcze wygrać. Fałszywa siła rozpierająca żyły utwierdzała go w błędnym przekonaniu o własnej potędze, dobrze że doświadczenie pokazało mu prawdę dużo wcześniej.
— To wprowadzanie było konieczne. — Pomógł mu wstać i zaprowadził go do następnego pomieszczenia z szerokim tarasem i niską barierką. Przed oczyma widział rozległe osiedle z mnóstwem ludzi jak w mrowisku. Mundury strażników, białe kitle i błękitne pasiaki "pacjentów" w dziwnych kajdankach. — Jestem Olaf twój prowadzący, witam w dystrykcie szóstym, zwanym wyślij i zapomnij. Oto twoje nowe miejsce. — Wyciągnął dłoń przed siebie, a w jego słowach zabrzmiała duma.
     Obejrzał sobie wszystko z góry, Panowały tu inne warunki niż w obozie, tyle już widział na pierwszy rzut oka. Każdy rodzaj rezydentów chodził własnymi ścieżkami, Pacjenci pośrodku, później linia strażników, naukowcy i znowu strażnicy, wszystko czyste, za czyste, sterylność również biła po oczach. Jednak wydawało się, że białe kitle mają tu najwięcej do gadania, a ochrona raczej nie używała na więźniach. Ze strachem mógł prowadzić domysły dlaczego to tak wyglądało, wolał już znęcanie fizyczne bądź psychiczne, niż role świnki doświadczalnej.
     Gdy wyobraźnia podsuwała ponure scenariusze, ktoś popchnął go przez okno. Lecąc, zauważył dwójkę mięśniaków, stojących za lekarzem.  Westchnął głośno. Czy mogło być inaczej? Spadł na przygotowaną wcześniej przez żołnierzy płachtę. Wykręcili mu ręce do tyłu i wyprowadzili trochę dalej.
— Towarzyszu! — krzyknął jeden z nich w stronę balkonu. — Nie przyszły jeszcze nowe bransoletki. Uśpić oponenta i do karceru?
— Nie będzie to konieczne. —  Olaf machnął lekceważąco dłonią, nawet nie spoglądając na Samuela — Bez odpowiedniej, ciągłej kuracji będzie umierającym wrakiem. Ucieczka w aktualnym stanie to samobójstwo, zachowajcie tylko szczególną ostrożność, jego leki jeszcze nie są stabilne. Zamknijcie go tam w wyznaczonym miejscu. Macie ograniczoną ilość czasu, nim ogranicznik przestanie działać.
— Rozkaz, towarzyszu. — Powlekli go w głąb obiektu. Samuel nawet nie próbował oporu, póki nie rozezna się w sytuacji, będzie robił tak, jak chcą... Tylko do tego czasu, uśmiechnął się pod nosem na samą myśl zemsty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4