Czarna Błyskawica - Rozdział 23

     Podniszczony magazyn straszył swoim stanem, stojąc tuż przed jej oczyma, wzmacnianymi aktualnie lornetką. Dotarła tu wraz z innymi, choć podróż ciężarówką nie należała do przyjemnych, dostali wersje dla zwyczajnych i to z kołami.
     Przynajmniej otaczała ich cała betonowa dzielnica, a dachy licznych budynków pozwalały na bezpieczną i w miarę suchą obserwację. Jeszcze raz powoli sprawdziła teren. Ludzie unikali tego magazynu, co było widoczne już na pierwszy rzut oka. Przechodzili na drugą stronę wręcz w panice, wzrok kierując jak najdalej. Dziwne zachowanie, szczególnie gdy patrol policji zajechał przed wejście i spokojnie został powitany, poczęstowany papierosami. Nie przypominało to relacji bandyta-stróż prawa. Komiczne wydawała się scena, podczas której zarośnięty drab w uniformie robotnika, niosąc uciętą strzelbą na ramieniu, podaje z uśmiechem otwartą paczkę z tytoniem oraz zapalniczkę urzędnikowi państwowemu.
     Mogła nie znać całej sytuacji w kraju, jednakże akurat tutaj miała świadomość, że to nie pierwszyzna, w prawdzie inne miejsca, ludzie, ale korupcja kwitła wszędzie. Jej ojciec mozolnie tępił każdy przejaw przekupstwa, jednak szlachta lubiła bogactwo i chroniła swoich... a zwyczajni ludzie po prostu brali z nich przykład. W końcu niezależnie od czasów, świata i tym podobnych człowiek zawsze chce żyć bez biedy, głodu i smutków. Czy uśmiech swojego dziecka, radość żony nie był ważniejszy od niedoli jakiegoś nieznanego kogoś? Mundurowi ryzykowali życiem, zdrowiem, a dostawali nie tylko marne ochłapy, zwane pensją, ale też liczne wyzwiska i szykany, a ambitni zostają szybko tępieni, rzucanymi kłodami pod nogi. Ile drani musieli wypuścić, ile oszustek, tylko z powodu szlacheckiego urodzenia, bądź szerokich pleców.
     Skąd panienka to wiedziała? Mimo krótkiego stażu w armii poznała tuzin, a nawet więcej takich historii. Na początku nie chciała w to wierzyć, jak jej wspaniałe państwo toczyła aż taka zgnilizna? Błękitna krew, choć tylko w nazwie, uderzała do głowy większości, dumni, pyszni, przekonani o własnej nieomylności i wyższości.
     Jeden z chwilowych towarzyszy klepnął ja w ramię, dając znak. Podniosła się i otrzepała spodnie, sprawdziła pistolet oraz karabin i ruszyła w kierunku drabiny. Plan był prosty, otoczyć obiekt, spacyfikować każdego uzbrojonego, oprócz celu. Założenia łatwe, ale drużyna.... Banda wilków alfa, indywidualistów pragnący tylko osobistego zwycięstwa. Części zupełnie do siebie niepasujące.
     Zardzewiałe pręty ledwo trzymały się muru, jednak pomimo skrzypienia pozostały na swoim miejscu, gdy dotknęła stopą ziemi. Z oddali usłyszała dźwięki wystrzałów, westchnęła głośno i uniknęła, biegnącej kobiety z dzieckiem na ramieniu. Nie zaczekali, nic nowego. Wzięła karabin i odbezpieczyła go, wolała powtarzalny od automatycznego, ale na bliski zasięg szybkostrzelność to większa zaleta od celności.
     Mierząc, przekroczyła bramę i trupy strażników oraz policji. "Idioci", zagryzła zęby ze wściekłości. To już nie chodziło o samych zabitych, ale samo postrzelenie mundurowego.... Kapusie już pewnie ruszyli do najbliższego posterunku, przyjadą wszyscy. Obrażać, ranić, bić, przekupywać, ale uśmiercenie jednego z nich przypominało strącenie małego kamyka w górach. Mieli mało czasu,
     Już na samym wejściu stracili trójkę, czy siódemka da radę? Kopnęła drzwi, adrenalina nie działa dobrze na mózg. Przeklinając ból nogi oraz masywne drzwi, wślizgnęła się do środka. Przez solidne okna wpadało światło słońca, oświetlając scenerie dookoła. Kolejna dwójka w maskach i jeszcze jeden na schodach, prowadzących stromo w dół. Powoli przeszła nad licznymi zwłokami, przynajmniej zabili więcej, niż stracili. Zabezpieczyła karabin i zmieniła broń na pistolet. Operowanie dość szerokim orężem w tak wąskim przejściu stanowiło przepis na porażkę.
     Po kilku sekundach stała w lochach, śmierdzącym wilgocią i krwią. W ostatniej sekundzie kątem oka dojrzała przeciwnika, ściana zapewniła ochronę, refleks to umożliwił. Odczekała moment po wystrzale i jednym ruchem wychyliła się i strzeliła trzy razy. Jak na strzelnicy, dwa razy w klatkę piersiową i jeden w głowę. Odkopała broń, wzrok powędrował po pomieszczeniu, liczne cele zostały przekute w połączone pokoje. Liczna broń, odbiegająca od skróconych strzelb, złoto, monety, a także narkotyki w różnych kolorach.
     Przynajmniej wiedziała, skąd mieli fundusze na broń, jednakże tu jawiło się kolejne pytanie... Skąd pochodziły te niebezpieczne używki? Stworzenie tego wymagało nie tylko umiejętności oraz wiedzy, ale też specjalnego sprzętu. Dla byle podrzędnych gangsterów to zbyt wysoka poprzeczka, odpowiedź mogła być tylko jedna... Mieli do czynienia z czymś, co przypominało czubek góry lodowej.
     Sprawdziła ilość naboi w magazynku, po czym zacisnęła palce mocniej na rękojeści i ruszyła dalej. Ilość ciał wzrastała z każdym krokiem, granaty okazały się niezmiernie skuteczne w dość ciasnych przejściach. Wzrok jednak przykuła dziwna broń, powoli ukucnęła i podniosła dość krótki karabin z długim, bocznym magazynkiem.. Widziała coś takiego tylko raz, gdy jej zespół pomagał zabezpieczać teren poligonu. Nazywali to pistoletem maszynowym, był to jednak dość stary prototyp, oddziały specjalne miały znacznie skrócone wersje bez bębna, jak miał ten i lekko zmodyfikowanym zamkiem. Nawet komandosi mieli czułe punkty względem kobiet, strzelanie z tamtego cacuszka, nigdy nie zapomniała tego uczucia. Siła jednego piechura znacząco uległa zwiększeniu, wprawdzie na krótki dystans, ale czyż główne walki nie toczyły się w okopach, czy też budynkach?
     Kusiło, by zatrzymać sobie przestały prototyp, jednakże wyrobione nawyki od razu dały o sobie znać, odłożyła go na miejsce. Nigdy nie bierz nieznanej, czy raczej nie sprawdzonej broni, szczególnie z pola walki. Skąd mogła wiedzieć, czy poprzedni właściciel dbał o nią należycie, bądź czy nie zużył części na tyle, by istniała możliwość wybuchu?
     Poprawiła karabin na ramieniu, wyłożyła ponownie pistolet z kabury, musiała w końcu dotrzeć do miejsca, skąd dochodziły odgłosy obijanego ciała wraz z towarzyszącymi temu jękami. Obszerne wejście znacznie odbiegało od pozostałych części tego lochu, bez wrót, szerokie w kształcie łuku. Trzymając oręż pewnym ruchem, przekroczyła oświetlony próg. Zamaskowana kobieta opatrywała dość mocno ranionego kolegę, a druga para uczestniczyła w przesłuchaniu, choć to słowo pasowałoby zmienić na torturowanie. Mężczyzna palił papierosa, co jakiś czas przypalając więźnia, a towarzyszka z kastetem na palcach uderzała starannie i metodycznie.
     W kącie leżały torby wypełnione wszelakimi tutejszymi dobrami, numery nie zamierzały opuszczać tego miejsca z pustymi rękoma. Emilia jednak wolała nie dołączać do rabunku, coś tu śmierdziało i żadne złoto tego nie przykryje. Dodatkowo mieli dostarczyć więźnia, żywego. Brodata twarz nie przypominała tej ludzkiej, opuchnięta, zakrwawiona. Co on może powiedzieć w takim stanie?
— Musimy ruszać, zaraz będzie tutaj policja — rzuciła, rozglądając się nerwowo za siebie.
— Boisz się mundurowych? — zakpił palacz. — To cudeńko pośle ich na drugą stronę. — Podniósł ze skrzyń pistolet maszynowy.
— Nie mamy czasu — warknęła Emilia.
— Nie będziesz mi tu pizdo rozkazywać. — Oprawca pociągnął za spust i .... nic. Zacięła się.
     Dziewczyna nie traciła czasu, ponownie jak na szkoleniu, podniosła broń do góry i strzeliła kilkukrotnie w stronę przesłuchujących. Oboje upadli na podłogę, głośno krzycząc. Sadyści, ale raczej z niskim progiem odporności na własny ból. Nie czekała na reakcje pozostałej dwójki, ledwie podniosła z krzesła brodacza, pomagając mu wstać. Miał wytrzymałość, to trzeba było mu przyznać, lekko chwiejnym krokiem ruszył, popychany przez nią. Na szczęście nie strzelili jej w plecy, zmęczenie dało się we znaki i nie pamiętała o wszystkim.
     Jednak chyba wyczerpała je równie szybko. Przed nią celowała masa policjantów, ukrytych za osłonami, dwójka miała już przyszykowane granaty oślepiające. Przełknęła głośno ślinę, ręce zaczynały się obficie pocić, a palec niebezpiecznie zaciskać coraz to bardziej na spuście.
— Ilu zostało? — rzucił jeden w czapce odbiegającej od pozostałych.
— Czwórka — odpowiedziała, mimo ściśniętego gardła.
— Spierdalaj z nim na górę. — Machnął rewolwerem w stronę wyjścia. — Powiedz tamtemu, że przegrałem zakład, pozostali wystarczą, byśmy byli kwita.
     Emilia nie zastanawiała się, co to oznacza. Pchnęła podejrzanego przed siebie. W magazynie trwało sprzątanie, wszyscy truposze ładowali byli na ciężarówki, nikt nie zwracał uwagi na naszą dwójkę, prócz znanego ze szpitala jegomościa, który wysiadł z auta, ochranianego przez maszynę kroczącą.
— Mówiłem komisarzowi, że ktoś przeżyje, choć na ciebie nie stawiałem. — Zdjął rękawiczki i spojrzał na swoje palce. Kiwnął na swoich ludzi, którzy zabrali więźnia do drugiego auta. — Wiesz, dlaczego przeżyłaś, mimo że niemalże w stu procentach zepsuliście prostą misję?
— Wyciągnęłam cel żywy?
— Za to masz dodatkowo punkt, jednak to nie to. — Uśmiechnął się niezbyt przyjemnie. — Przeżyłaś mimo ogromnej żądzy krwi policji, tylko z jednego powodu. Wyszłaś tak samo, jak weszłaś. Z tą samą bronią, bez zbędnej ruchów, wiedząc, co robić. Jako jedyna nie chciałaś wynieść niczego, nawet odłożyłaś pistolet maszynowy. Nie potrzebujemy w naszych szeregach szabrowników, którzy nie wiedzą, kiedy można coś wynieść i kogo nie można zabić w tym momencie. A bezpodstawna przemoc to przeciwieństwo porządku, chaos należy do zwyczajnej armii, nasze działania muszą być wykalkulowane.
— Po prostu szczęście. — Wolała nie dopytywać, jaki sposobem o tym wszystkim wiedział.
— Szczęście to też umiejętność, nie każde je ma. — Otworzył drzwi do swojego samochodu, a w oddali słychać było istną kanonadę. — Witamy naszego nowego rekruta, liczymy, że będzie służyć dobrze naszej sprawie.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    bardzo mnie cieszą te nowe rozdziały, nawet nie wiesz jak bardzo... liczę na więcej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z racji na datę, mam nadzieję, że te miłe słowo to nie kawał. :) Dzięki za wizytę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4