Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 31

Dokuczliwe zimno zaczynało dawać o sobie znać. Cienka tunika oraz brak źródła ciepła nie pozwalały na komfortowe siedzenie, nawet „ogień” w kilku paleniskach był tylko magiczny, jakby mrówki odczuwały lęk przed nim. — Drobny człowieczku — rzucił Mohembe, wydłubując jednocześnie kulę z ramienia. Wyglądało to, jakby wyjmował drzazgę z palca, a nie przeprowadzał poważną operację, mogącą skończyć się poważnymi konsekwencjami, w tym śmiercią. — Jeśli próbujesz w swej głowie ułożyć jakiś durny plan na przechytrzenie mnie albo przekonanie... Nawet nie próbuj. Wprawdzie byłem kupcem, jestem kupcem i będę kupcem. Sprzedałbym swoją matkę, jeśli dostałbym uczciwą cenę. W końcu to zła i wredna kobieta była, ale nie mówmy o moim strasznym dzieciństwie. — Wyglądało to tak, jakby na wspomnienie swej rodzicielki lekko zbladł. — chodzi mi o to, że jeden element można zawsze wymienić, nie odtworzysz całości, nie mając nic. — A czy mówimy o poświęcaniu czegoś? — Zdusiłem w sobie wszelk...