Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

Maska-Rozdział 7

Obraz
     Gdy świt przybył, po burzy prócz licznych kałuż i mokrej trawy nic nie zostało. Damian głośno oddychał w równym tempie, jego ciało szybko dochodziło do sprawności, głównie dzięki ziołom i lekom Ateny. Otworzył swe zielone oczy, leżąc na boku, szybko analizował aktualną sytuację. Po przypomnieniu sobie wczorajszych wydarzeń rozejrzał się wokół. Tuż pod oknem, w porannym świetle dnia, oświetlona rześkim słońcem, leżała dziewczyna. Jej blond, długie włosy rozłożone swobodnie na pościeli wprost promieniały blaskiem, wraz ze śpiewnym trelem ptaków, dodającym całej scenie specjalnego uroku, przypominała księżniczkę, a nie krwawą wojowniczkę. — Długo będziesz się tak gapił? — Jej piękne usta poruszyły się, lecz oczy pozostały zamknięte. — Nie mogę spać, a nie chce mi się wstać. — Nie gapiłem się. Spoglądałem tylko na okno — odparł z irytacją. — Bajdurzenie. Bandaże nadal trzymają? — Popatrzyła na niego oczyma, barwy najpiękniejszego szmaragdu. Delikatnie przewrócił się na plecy i spraw

Mur-Część II-Rozdział 18

Obraz
     Napływające wieści o braku kontaktu z Inkwizycją ani trochę mnie nie uspokoiły. Czułem, że gdzieś tam są, plugawiąc swym złem tę dziką krainę. Popijając aromatyczne wino, prezent ślubny, zastanawiałem się, jak pozyskać w miarę nowoczesną broń dla Konfederacji. Tu nie wystarczą dobre zdolności kowalskie, trzeba znać się na składnikach prochu i ich proporcjach, opracować zamek dla broni, zrobić gwintowanie, by pocisk leciał dalej i stabilniej. Magia rzemieślnictwa i alchemii, sztuka niesienia śmierci dla opornych.      Zawsze dziwiło mnie, że przyczyną upadku starej cywilizacji nie były wojny, czy bratobójcze konflikty, tylko zwykła nauka i bezgraniczna chęć posiadania wszelkich jej tajemnic. Głód wiedzy nie kończy się nigdy dobrze. Z Inkwizycją na karku nie mogłem marzyć o podróży za mur, by odnaleźć szalonego rusznikarza. Czerwoni to zbyt podstępny i niebezpieczny wróg, bym pozostawił zastępstwo. Ciężkie jest życie wodza. — Wodzu! Przybyłem złożyć dzienny raport o stanie wioski.

Maska-Rozdział 6

Obraz
   Burza przybierała na sile, krzycząc gromami i uderzając piorunami, a wicher śmiał się, zatracając wszystko w porywach szaleństwa. Przy kolejnym huku i błysku zamajaczyła sylwetka Damiana, siedział on na drewnianym krześle, przypatrując się trupowi. Ciało zdążyło ostygnąć, a krew zastygnąć, a on nadal nie wiedział, co z tym zrobić. Intuicja podpowiadała mu, że to jeszcze nie koniec, tam, gdzie jeden zabójca nie podała, tam przyjdzie ich więcej. Co miał teraz zrobić? Powiedzieć wszystko temu całemu Orlemu Oku? Nie, to za duże ryzyko. Zapewne powiadomi pozostałych, a Zakon to zauważy.      Spojrzał na martwą zamaskowaną twarz, nie musiał odsłaniać jej oblicza, by wiedzieć, że spojrzy na niego taki sam, a nawet młodszy chłopak. Co za ignorancja zaatakować wroga, przy czym nie znać swoich granic. Przegrał, przeceniając własne umiejętności. Chociażby miał, nie wiadomo, jakie umiejętności, fanatyzm i tak obróci je wniwecz. Umysł nie może być przesłonięty żadną ideą, mistrz jednak uważa

Mur-Część II-Rozdział 17

Obraz
     Czas przemykał niezauważalnie, niosąc początek dla jednych i koniec dla drugich. Szum wodospady koił zszargane nerwy, a bystry nurt uspakajał nerwowe myśli. Zwierzęta pasące się nieopodal wspaniałą zieloną trawą sprawiały, że wszystko tu wydawało się niezwykłą sielanką. Znalazłem to miejsce w czasie poszukiwania wody, od razu stało się moją kryjówką, zapomnieniem od wszelakiego świata.      Jeszcze rok temu wydawałem każdą, zarobioną miedzianą monetę w tawernach, imając się różnych zajęć. A teraz? Jestem wodzem konfederacji bestioludzi, wprawdzie nielicznej, a jednak wodzem. Gdzie się podziała ta nienawiść, z którą beztrosko zabijałem osobników z innej rasy. Czyżby znikła, a może czeka na dnie duszy, by zapłonąć nowym blaskiem? Nie wiem i tego się właśnie boje. Małżeństwa także nie planowałem, a moja przyszłość miała leżeć w pięknym, spokojnym domu na wsi wraz z ukochaną i licznymi dziećmi. Jak to zwykle bywa plany, nie idą w parze z realiami.      Czy żałuję? Nie, w tych dzikic

John Payne-Rozdział 21

Obraz
    Pierwszy raz odkąd opuściła mnie słodka Mary, powitałem dzień bez żadnego kaca, czy bólu głowy. Pogodny świergot ptaków nie irytował, ciepłe promienie słońca nie oślepiały, a mieszkanie nie wydawało się kołysać na boki. Minęło trochę czasu, odkąd wróciłem z posiadłości. Śnieg zdążył stopnieć, a trawa zaczęła zielenić się, aż chciało się pospacerować alejami.      Od tamtego wieczoru Jess ograniczyła swe kontakty ze mną do oficjalnych, już bardziej rzeczowe było biurko, przy którym siedziałem. Również Eli rzadko do mnie wpadała, tak jakby coś przedtem razem ustaliły. Spojrzałem na otoczenie, które już nie można było nazwać wszech czystym. Brudne ubrania rzucone na podłogę, tona naczyń waląca się po całym pomieszczeniu oraz szklane popielniczki, wypełnionymi do cna petami. Nie nazwałbym się czyściochem, wolałem bałagan, gdzie wszystko znajdę. Choć był jeden plus, w tym cały rozgardiaszu próżno było szukać pustych albo pełnych butelek.      Jednak nawet ja musiałem stwierdzić, że

Mur-Część II-Rozdział 16

Obraz
     Znów przemierzałem bezkresne równiny, czułem, jak zimny deszcz chłodzi gorące ciało, zmuszone do wielkiego wysiłku. Stanąłem na skale i głośno zawyłem do księżyca, tęskniąc za wybitym stadem. Oparłem głowę o łapy, spoglądając na niedaleką wioskę. Nie wiedziałem, co myśleć o tych dwunożnych, z jednej strony zabili mi rodzinę, a z drugiej strony ich młode karmiły mnie. No cóż, życie samotnika nie jest złe, jednak możliwości są również ograniczone.      Gdzieś w oddali dostrzegłem myśliwego, który ze strachem próbował przekraść się przede mną. Jego przerażenie wyczuwalne było z daleka, wprawdzie mogłem rzucić się swym wielkim cielskiem na niego, jednak nie jem ludzkiego mięsa. Dla pojedynczego wilka sprowadzenie na siebie złej uwagi równa się ze śmiercią. Już dawno nauczyłem się, że te ich grzmiące lufy są niebezpieczne, to właśnie one siały śmierć wśród moich towarzyszy. Znudzony, przeniosłem wzrok na niebo. Jakie ono był bezkresne i nieskończone, chciałbym pobiegać po nim i poczu

Maska-Rozdział 5

Obraz
     Damian schodził z pokładu więziennego transportowca, czujnie rozglądając się wokół. Był gotowy uciec, jak tylko nadarzy się okazja. Zanim kroczył brodaty major, ćmiąc fajkę. Z utęsknieniem czekał, aż pozbędzie się tego utrapienia. — Nie wesołą masz minę, Jackson. — rzucił człowiek, odziany w ubranie maskujące, z przewieszonym na plecach karabinem snajperskim i z dwoma pistoletami w kaburach na biodrach. — Ten chłopak jest wrzodem na moim biednym, starym żołądku. Mieliśmy go tylko tydzień u siebie, a już zdążył, urządzić nam niezłe szkolenie przypominające. Dwa razy dziennie uciekał, zranił i obezwładnił tylu moich ludzi, że zacząłem zastanawiać się, czy na pewno mam weteranów u siebie. Chciałem, by doktorek dał mu coś na uspokojenie, albo chociaż go uśpił. Niestety, zdrowym nie będzie się zajmował. Przynajmniej chłopaki dostały szansę na rozprostowanie kości. Podpisz mi tu i spadam stąd jak najszybciej. — Podał mu tablet z dokumentami. — Wolisz zwalić robotę na mnie. — Stwier

Maska-Rozdział 4

Obraz
     Ogromny ból rozsadzał mu czaszkę, czemu nie użyli na przykład prądu, albo innego czegoś. Wszystko było lepsze od uderzenia w głowę. Wprawdzie obudził się już jakiś czas temu, ale nadal nie mógł do siebie dojść. Przytłumione dźwięki mieszały się z rozmazanymi obrazami, zamknął oczy, by choć trochę opanować zmysły. — Obudź się młody. Cholera Jones musiałeś walić tak mocno? Jeszcze trochę a roztrzaskałbyś mu łeb. Ja wiem, że uwielbiasz pakować na tej swojej domowej siłowni i rozpiera cię energia, ale hamuj się. To nie miejsce kaźni, tylko wiezienie. — Usłyszał głos tuż przed nim. — Mógł szczeniak siedzieć w celi, a nie bawić się w ucieczkę. Najniższy poziom należy do najniebezpieczniejszych zbirów. Myślisz, że będę się ograniczał i spoglądał na każdego, kogo DNA nie zgadza się z używaną kartą? — Odburknął w odpowiedzi drugi mężczyzna. — Radzę uważać na słowa sierżancie. Lepiej módl się do tego swojego Buddy, by chłopakowi nic nie było. Uciekinier, uciekinierem, ale nie zasługuje na

Mur-Część II-Rozdział 15

Obraz
   Osada rozwijała się prężnie, nowe chaty wyrastały, jak grzyby na deszczu, a liczba panien i kawalerów topniała z każdym kolejnym dniem. Kto by pomyślał, że najstraszniejszą siłą może być miłość, potęga zdolna do zniszczenia każdego muru, jednak nie obyło się bez drobnych zgrzytów. Swawola młodych lwów i lwic, zdawał tkwić, niczym drzazga w oku wilków. Żadna ze stron nie chciała ustąpić, przekrzykując się nawzajem argumentami, otoczonymi różnymi epitetami, począwszy od zniewieściałych bestii, po barbarzyńskie bestie. Przynajmniej w tym, byli podobni. Po godzinach debat i głośnych rozmów udało się wypracować kompromis. Szczep lwów musiała przystopować, ale w zamian nie zakazaliśmy im pewnych przyjemnych czynności, mieli ograniczyć się do odludnych miejsc i unikać publicznych.      Jednak mnie nurtował inny problem. Przechadzając się po wiosce, zwróciłem uwagę na strażników na murach. Byli czujni i ostrożni, ale ich broń... Łuki idealnie sprawowały się na polowaniu, ale nie do obro

Mur-Część II-Rozdział 14

Obraz
     Wschodząca jutrzenka zbudziła mnie z niespokojnego snu, wczorajsze mięso nadal syciło. Jeden problem z głowy. Spojrzałem na ukryte niebo, pomiędzy budynkami. Głupi ludzie, nawet nieba zapragnęli dla siebie, zaśmiecając je swymi tworami. Rozprostowałem grzbiet, zmuszając zastygnięte mięśnie do pracy. Przeżyłem kolejny ranek, unikając kłopotów.       Zapragnąłem znów poczuć wiatr, przenikający swym oddechem gęstą sierść i mroźnym objęciem delikatnie chłodząc zmęczone ciało. Opuściłem kryjówkę, bezpieczną przystań w tym niebezpiecznym świecie. — Uważaj kundlu! — krzyknął jakiś człowiek, któremu przebiegłem tuż pod nogami. Na całe szczęście miejscowi uznawali mnie za zwykłego psa, który błąka się nieszkodliwie. Nie zamierzałem wyprowadzać ich z błędu. Minąłem kolejnych dwunożnych, jak idioci zbierają się w jedno wielkie stado. Czy nie potrafią zrozumieć, że im większa grupa, tym trudniej ją nakarmić?      Wspaniały aromat podrażnił me nozdrza. Skierowałem łeb w ową stronę, zauważ

Mur-Część II-Rozdział 13

Obraz
     Każdy następny krok był męką dla duszy. Z trudem nie dawałem się pokusie, by nie odwrócić się i nie uciec, ale równocześnie doświadczenie podpowiadało, bym szedł dalej. Setki dziur i smród zgnilizny, a w każdej norze owad z obrzydliwą, wystającą głową, czarnymi ślepiami uważnie obserwująca każdy mój ruch, gotowa zaatakować w każdej chwili. W końcu idąc pustymi korytarzami, dotarłem do wielkiej komory z licznymi jajami. — Oto wreszcie nadeszło idealne naczynie dla naszego wojownika. Musisz być głupcem, tak po prostu przychodząc tutaj. Czyżbyś pojął, że opór wobec nas jest daremny? Rój jest potężny i nie sposób go pokonać — Na wywyższeniu z ziemi odpoczywała królowa. Nie dało się jej nie zauważyć, była dwa razy większa od robotnicy, a przez jej pękaty odwłok nie mogła poruszać się. Strzegli ją potężni samcy, wprawdzie mniejsi, ale o potężniejszej posturze. Zamiast prymitywnej, kamiennej dzidy w każdej ręce trzymali skalne miecze. — Geniusza od głupca dzieli cienka granica. Skąd po