Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2019

Zmierzch Ostrza-Rozdział 11

Obraz
     Kolejna wizyta w mieście nie leżała zupełnie w planach Thomasa. Wolałby poćwiczyć alchemię, by ograniczyć możliwe błędy w czasie próby uleczenia brata, ale bez odpowiedniego ekwipunku mógł pomarzyć o zdobyciu najważniejszego składnika. Dlaczego musi to być akurat to? Czy w tej całej sztuce wszystko jest złożone z najdziwniejszych i najniebezpieczniejszych części?      Snuł się, jak duch po domu dochodząc do siebie po kazaniu matki. Wiedział, że łatwo pieniędzy nie da i trzeba będzie znieść wiele trudów, nim dojdzie do przekazania złota. Przypuszczenia w stu procentach poprawne, dwie godziny wyjaśnień, kolejne na wysłuchaniu jej wątpliwości, niedowierzania, przestróg, aż w końcu po jeszcze jednej zaakceptowała prośbę, nie szczędząc przy tym licznych słów. Jeśli wszystkie kobiety takie są, to na pewno będzie sam, nie wytrzyma tego mielenia jęzorem przez całe życie.      Z obciążoną złotym kruszcem kieszenią minął pokój Edmunda, rozmyślając nad kolejną nieprzyjemną podróżą aut

Zmierzch Ostrza- Rozdział 10

Obraz
     Mijał już tydzień, odkąd przebudził się z alchemicznego snu. Przez pierwsze dni nie mógł poruszyć ani jednym mięśniem, każdy ruch powodował ból, przytłaczający ciało. Matce wmówił, że to przez nadmierny trening, choć sam nie wiedział, czy uznała to za prawda. Tak czy siak, odpuściła z jakimikolwiek pytaniami, sprawdzając codziennie, jak się czuje. Kolejne kłamstwa wobec najbliższych, coraz bardziej żałował powrotu z wojny. Tam wszystko było proste, zabijasz albo giniesz, bez słów, bez myśli.      Oprócz tego w głowie wciąż dzwoniły słowa demona. „A co jeśli Edmund rzeczywiście jest na skraju, gotowy popełnić jakieś głupstwo? Nie potrafi pocieszać, czy krzepić rozmową, jest tylko wojownikiem, lubującym się w ostrzu. Wroga wystarczy zabić, dziewczynę spławić, a brata? Cholera, że też życie nie jest takie proste”, prowadził wewnętrzny monolog, leżąc na gęstej trawie niedaleko domu. — Tu jesteś Thomas. — Nadjechał młodzieniec, prowadzony przez Winstona. — Myślałem, że nie żyjesz,

Zmierzch Ostrza-Rozdział 9

Obraz
     Wróciwszy z miasta, natychmiast poszedł spać. Na całe szczęście matka niezmiernie zaciekawiona książką swego ulubionego autora, machnęła tylko ręką na jego widok i wróciła do czytania. Kiedyś wykończy swe oczy przy tym migotliwym blasku świecy. Zasnął niemal natychmiast, pogrążony w szybko upływającej ciemności, bez koszmarów, czy innych mar.      Ocknąwszy się przy dźwięku porannego piania koguta, zszedł na dół, nawet nie przebrał się z wczorajszych ciuchów, wolał nie kusić losu, a właściwie bólu, zagnieżdżonego w jego ręce, nadmierną aktywnością. — Witaj bracie. — Powitał go Edmund, wyjeżdżający na wózku ze swego pokoju. — Piękny dzień, nieprawdaż? Jakby to powiedział Rubstein, "Doceni naturę ten, kto zazna jej wspaniałego uroku przy wschodzie słońca i ciszy rosy". — Ciszy rosy? — Przejechał mu ręką po bujnych włosach. — Czy ten twój Rubszein na pewno nie najadł się grzybów z kropkami? — Nie Rubszein, tylko Rubstein. — Oburzył się młodzieniec. — Najwybitniejszy twórc

Zmierzch Ostrza-Rozdział 8

Obraz
— Co sprowadza wielmożnego pana szlachcica do naszego miasta? — spytała, siadając przy stole. W międzyczasie zamówiła już posiłek. — Z tego, co wiem, elita preferuje metropolie, gdzie godzinami urzędują na salonach, dyskutując o odwadze i męstwie na polu bitwy. — Zwyczajne zakupy — rzucił krótko. Dziewczyna wydawała się w porządku, ale ile razy takie złudzenia sprowadzały nieszczęścia? Lepiej nie kusić losu. — Zakupy? Myślałam, że od tego macie ludzi. — Kiwnęła głową do nadchodzącej kelnerki, biorąc od niej drewnianą tackę. — Czyżbyś nie ufał sługom w kwestii pieniędzy? — Zaufanie to głupota stworzona przez księży. Wystawione plecy tylko czekają, aż ktoś wbiję w nie nóż. — Ale z ciebie optymista, nie ma co. — Roześmiała się. — Czyżbyś i mi nie ufał? — Spytała, spoglądając mu prosto w oczy. — Ktoś z przezwiskiem „Wiedźma” raczej nie brzmi wiarygodnie. Zresztą kaleka to idealny cel. — Podniósł lewą rękę, krzywiąc się z bólu. — Szczególnie, jak jest szlachcicem. — Masz duże mniemanie o

Upadły-Rozdział 16

Obraz
     Gromy rozrywające niebo oraz wiecznie łkające chmury zmusiły naszą dwójkę do schronienia się w przydrożnej karczmie. Wprawdzie Nero uwielbiał deszcz, ale perspektywa dostania w głowę, mknącą na wietrze przeszkodą, nie zachęcała do kontynuowania wędrówki. Ach bezkresne wody, tylko wy powinniście istnieć, gdzie fale obmywają ciało, nie robiąc przy tym żadnej krzywdy.      Rozsiedli się przy kominku, zmoczeni od stóp do głów. Mógł pozbyć się nadmiaru wilgoci magią, ale przyciągnęło, by to nadmierną uwagę w i tak pustej karczmie. — Co podać? — spytała młoda dziewczyna, podchodząc do nich. — Macie coś ciepłego? — Wyciągnął rękę nad płomieniem. — Resztkę gulaszu z warzywami. — Wskazała na kocioł za ladą. — Dwa miedziaki za porcję. Podać? — Trzy, jedna dla mnie, dwie dla niej. — Wysupłał jedną srebrną monetę i położył na stole. — Reszty nie trzeba. — Zaczekał, aż odejdzie i spojrzał na Lewi. — Wybrałaś już, jaki chcesz ekwipunek? Do następnego miasta mamy niedaleko, nie chce mi si

Zmierzch Ostrza-Rozdział 7

Obraz
   Gwar miasta irytował niezmiernie uszy, rozpieszczone wiejską ciszą. Tłumy spoconych i śmierdzących ludzi, zapach złowionych ryb, prażących się w słońcu, mimo drewnianej osłony. Tylko wariaci i idioci chcieliby mieszkać w tym wielkim chlewie. Thomas z niepokojem spoglądał na okna, oczekując niemiłego zaskoczenia. — Paniczu, proszę się nie obawiać. Praktyki wylewania nieczystości na zewnątrz zostały porzucone na rzecz bardziej cywilizowanych i higienicznych metod. — Starzec uśmiechnął się, widząc minę pasażera. Młody Wright wciąż pamiętał wakacje i ranny powrót ze suto nakrapianego spotkania. Późniejsze wydarzenia można by podsumować dwoma zdaniami: Kupa śmiechu i śmierdząca sprawa. Właściciel domu nie chciał go wpuścić frontowym wejściem, widząc stan, w jakim się znajduje. Ubrania do wyrzucenia i godzina szorowania w lodowatej wodzie na chłodzie poranka. Niezapomniane przeżycie, zaszczepiające ostrożność przy każdej wizycie w mieście. — Zaparkuj Winstonie, przejdę się pieszo. —

Szkarłatny Patrol. (Trening Wyobraźni)

Postać: Sąsiad recydywista Zdarzenie: Rozkwaszony nos Gatunek: Horror      Patrolowanie miasta nocą, nie było zajęciem lubianym przez policjantów. Ćpuny, kolorowi i inne ścierwojady, ukryci w mroku, z dala od światła lamp ulicznych, wyczekiwali na odpowiednich głupców i naiwniaków. Wyjście z radiowozu oznaczało kulkę lub nóż w plecy, każdy wpierw atakował, a nie pytał. — Trzydziestka czwórka, zgłoście się — zabrzmiał głos z wysłużonego radia. — Zgłasza się trzydziestka czwórka — odpowiedział jeden z funkcjonariuszy niechętnie. Brakowało cholernej godziny, by zakończyć obchód. Czyżby jakiś murzyn ruszył swe owrzodziałe, czarne dupsko i próbował włamać się, albo co gorsza, strzelał do niewinnego białego? — Mamy zgłoszenie na Trzynastą Dzielnice, świadkowie mówią o głośnych krzykach i licznych strzałach. — Los nie oszczędzał Wiliama i Johna, prawie przy końcu służby dostać taki syf? Nie dość, że miejsce znajdowało się na samym końcu rewiru patrolu, to jeszcze był to teren spornych różnych

Zmierzch Ostrza-Rozdział 6

Obraz
     Thomas, mając w kieszeni obszerną listę zakupów, wyszedł z domu. Przez półgodziny słuchał, od kogo ma kupować, a od kogo ma się trzymać z daleka, ponieważ zawyża ceny i daje gorszy towar. Westchnął ciężko i spojrzał na słońce, nieśmiało wychylające się zza horyzontu. Wciągnął głęboko powietrze, uwielbiał wczesne rano, gdzie ludzi praktycznie nie było, a chłodne powietrze łaskotało skórę. — Winstonie, na Boga, cóż to za ustrojstwo? — rzekł, kierując swe kroki w stronę służącego, zajmującego miejsce w dziwacznym wehikule. — Paniczu, nie godzi się, by szlachta jechała, jak wieśniacy. To jest automobil, towar luksusowy wśród elit. — Klepnął delikatnie pojazd. Ludzki twór przedstawiał iście nadzwyczajny widok, cztery średniej wielkości, cienkie koła, na nich bujający się na lewo i prawo korpus z dwie wnękami po każdej stronie, lichy daszek nad całą konstrukcją chronił przed słońcem i deszczem. Thomas wspiął się i usiadł na skórzanym, brązowym siedzeniu. „Przynajmniej łatwiej wsiąść

Zmierzch Ostrza-Rozdział 5

Obraz
   Powoli zmierzał w kierunku kamiennego budynku, mniejszego od rezydencji, z kolorowymi witrażami i krzyżem nad drzwiami. — Jesteś pewien, że możesz tam wejść? — Żwir szeleścił pod stopami. — Przecież ci mówiłem, nie będę się powtarzał. — Lucyfer na dobre zagościł się w znamieniu ani myślał wychodzić na zewnątrz. — Nie dostaniesz ataku agresji albo coś w tym stylu? Widziałem kiedyś opętanego, raczej nie był zadowolony z wizyty w kościele. — Chcesz mnie obrazić, porównując mnie do demonów niższego szczebla? Jestem arcydemonem. — A co to za różnica? — Wyjaśnię ci to szybko, my arcydemony kierujemy się swoimi pobudkami, mając pod kontrolą prymitywne instynkty. Nie czujemy ogromnej nienawiści wobec Boga i jego świętoszkowatych sług, bardziej irytacje i złość. Jakby ci to wytłumaczyć... O już wiem, wyobraź sobie, że znalazłeś sobie piękną, dorodną kurę, różnymi sposobami próbujesz ją złapać. Prawie ci się udaje, a tu przychodzi istota ze świecącą obręczą nad głową i zabiera ci pos

Zmierzch Ostrza-Rozdział 4

Obraz
     Skrzypiącymi schodami zmierzał ku ostatniemu piętru. Nazywali je „gabinetem”, ponieważ tylko Lord James, ich ojciec przebywał tam całe dnie, jednak oni nie mieli tam wstępu, nawet służbę trzymano z daleka. Zakurzone i pełne pajęczyn drzwi powodowały szybsze bicie serca, Prześnił wiele o zawartości ukrytej za nimi, od bajecznych skarbów, po okropne maszkary, powodujące, że moczył łóżko ze strachu.      Wysupłał z kieszeni przedmiot i delikatnie włożył do podniszczonego zamka, czekał na brak reakcji, na opór uniemożliwiający przejście dalej. Pragnął poznać tajemnicę zmarłego, ale jednocześnie obawiał się tego, co za chwile ujrzy. Po przekręceniu klucza wrota, wydając przeciągły dźwięk, stanęły otworem. Poczuł ukłucie rozczarowania w sercu, przed oczyma majaczyło ogromne pomieszczenie z licznym sprzętem, którego nigdy nie widział i regały, uginające się pod ciężarem opasłych tomów.      Idealny świat dla Edmunda, a nie dla niego. Zawsze wolał ćwiczenia i zabawę na świeżym powietrzu

Zmierzch Ostrza-Rozdział 3

Obraz
     Za część złota zakupili wóz i konia, było to najwygodniejsze rozwiązanie zarówno dla Thomasa, jak i Edmunda. W ciszy mijali spalone chaty i liczne zwłoki na drodze. Wojna nie przyniosła nic dobrego prócz głodu i zniszczenia. — Jak myślisz bracie, wróg nie doszedł do Cardberry? — spytał blondyn, siedząc z tyłu. — Nie mam pojęcia. Obie strony wykrwawiły się w wielu potyczkach, zwycięstwo było po naszej stronie, póki nie wprowadzili nowej broni. Sądzę, że dzięki temu impasowi nasza posiadłość nadal stoi, a matce nic nie jest. — Na wspomnienie rodzicielki posmutniał. Wracali powoli do domu, ale w jakim stanie? Przecież jak zobaczy Edmunda, to zapłacze się na śmierć. Stukanie wozu i kopyt przerywały, co jakiś czas ciszę. Nikomu nie chciało się gadać, mieli zdobyć chwalebne odznaczenia, sławę i dużo złota. Przynajmniej to ostatnie mają, żadna pociecha. Popędził konia i skupił swe myśli na drodze.      Dwa dni później dotarli na miejsce. Widok na Carberry zapierał dech w piersiach. Wie

Zmierzch Ostrza

Obraz
Każda epoka ma swój początek i koniec. Stare ustępuje miejsca nowemu. Czy Thomas Wright odnajdzie się w nowym świecie, nienawidząc broni palnej? Co odkryje, próbując znaleźć lek na swoje słabości. Gdzie w tym chaosie znajdzie się córka rusznikarza? Rozdziały: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28