Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019

Koleje losu cześć II (TW 01)

     Ostry ból pulsował w mojej czaszce, skutecznie uświadamiając, że wstałem. Chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku, lecz odkryłem, że jestem związany na drewnianym krześle i nie mam swobody ruchu. Rozejrzałem się, jednak odkryłem tylko ciemność, przeplataną skrzypnięciami i miarową pracą silników. Gdzie ja u diabła byłem? Nagle usłyszałem jakieś męskie głosy, a następnie otwieranie drzwi u góry. — Ale szefie... — Zamknij się, Jegor. Jak komisarz usłyszy, co się stało... Łubianka będzie tylko wspomnieniem łagodnej śmierci. Oślepiające światło zalało me oczy, uniemożliwiając swobodne widzenie. — Nie dość, że nie macie teczki i medalionu, to pakujecie się na statek z dziewczyną i chłopakiem. Gdy moje oczy choć trochę przywykły zauważyłem dwa cienie, stojące tuż przed krzesłem. Czyżby to właśnie oni, byli ów czerwonymi, przed którymi ostrzegała, uratowana panienka? — Nie mogliśmy inaczej postąpić towarzyszu. Tamta trójka wybiegła jak oparzona z baru. Nic nam nie powiedzieli, po pro

Koleje losu Cześć I (Tw)

Postać: Złośliwy pucybut Zdarzenie: Wyścig psich zaprzęgów      Szum bombowców i niebo kreślone blaskiem reflektorów to jedyny widok na nocnym niebie, jakim mogłem się raczyć na strychu jednej z londyńskich kamienic, obserwując wszystko przez małe okienko w dachu. Czarne krzyże, jak zwykle nie odpuszczały, próbując zdławić brytyjski opór. Świat upadł na głowę, a człowiek człowieka mordował co sekundę, doprowadzając do wielu tragedii.      Ojciec zawsze powtarzał, że tam, gdzie ludzka głupota i egoizm, tam wojna oraz dramaty. Nie mylił się, nawet tu słyszę lament sierot, płacz matek i żon, a skrzypiące od ognia budynki upadają z wielkim hukiem. Wszystko to z powodu naiwności masy, kierowanej przez jednego szaleńca. Jednak zupełnie mnie to nie obchodziło. Miałem gdzieś mój kraj i resztę świata, całe moje współczucie wyczerpało się z chwilą, gdy bomby zniszczyły posiadłość, zabijając moich rodziców wraz z nienarodzonym jeszcze bratem. Do dzisiaj budzę się z koszmaru, w którym słyszę ich

John Payne-Rozdział 17

     Nowy rok zacząłem tak, jak poprzedni. Ze szklanką wybornej Whisky, siedząc w swym wygodnym fotelu, rozmyślając nad tym, co było przy huku, błysku fajerwerków. Oczywiście, zanim mogłem to zrobić, musiałem odwiedzić moje szanowne domostwo, by poinformować matkę, że mam się dobrze i nie leże zakopany w jakieś dziurze przez mafię. Moja biedna rodzicielka, zbyt wiele kryminałów i gazet się naczytała. Gdy już skończyła swój słowotok, dotyczący mojego niekulturalnego zachowania wobec brata i jaką przykrość jej tym sprawiłem, po uprzednio złożonych zapewnieniach o mojej poprawie i pożegnaniu ojca, mogłem przed północą ruszyć do mojego mieszkania.       Na całe szczęście siostra i Jess miały już coś w planach, więc nie mogły męczyć mej duszy namiawianiem o zaprzestaniu picia. Sącząc wspaniały trunek, nie chcąc się oddać w pełni smutnej zadumie, wróciłem do sprawy.      Co tak naprawdę łączyło ofiary? Dlaczego stanęli na krwawej ścieżce zabójcy? Czym się kierował morderca? Tylko pytania,

Silver Fangs-Rozdział 18

     Wrócili nazajutrz cali brudni, przemoczeni i zmęczeni. Nawet w drodze powrotnej pogoda ich nie oszczędzała, racząc obfitą śnieżycą z przenikającym do szpiku kości wiatrem. Mogli jednak odetchnąć w wynajętym przez panią burmistrz apartamencie. Znajdowały się tutaj dwie sypialnie z podwójnymi łóżkami oraz salon z długą, niebieską kanapą, na której można było pooglądać telewizję, a w odległym kącie znaleźć można było wnękę kuchenną, wyposażoną w płytę grzewczą, lodówkę, mały piekarnik oraz mikrofalówkę, nie wspominając o sztućcach i garnkach,  poukrywanych w szafkach obok.      W łazience przy wejściu znajdowała się śnieżnobiała wanna, prysznic z oszkloną kabiną, a naprzeciwko stała umywalka również w barwie świeżego śniegu ze złotymi kurkami i kranem, wszystko tu wyłożone było błękitnymi kafelkami. Pomieszczenie dla króla z bielutkim tronem i umywalką z lustrem można było znaleźć tuż naprzeciwko luksusowej pierwszej łazienki.      Wolf z racji swojej rangi mistrza skorzystał pierw

Szkarłatny Łowca-Rozdział 9

     Słowa kapitana nieustannie biły w jego myśli, uruchamiając głośno brzęczące dzwony, nadchodzącej katastrofy. Przez ostatni miesiąc z pomocą zdolności i odpowiednich umiejętności śledził swojego dowódcę, podstawiając na trening klona zamiast siebie. Było to ryzykowne, zważywszy na czujniki, co jakiś czas skanujące teren w poszukiwaniu intruzów. Na całe szczęście klon podczas ćwiczeń nie zużywał zbyt dużo mocy, zmagazynowanej w swoim ciele, jednak Zero i tak musiał się spieszyć, nim poziom energii zejdzie poniżej pięćdziesięciu procent, a urządzenia skanujące zaczną piszczeć.      I tak trwała ta ciągła mordęga, używanie takiej ilości mocy negatywnie wpłynęło na psychikę i ciało naszego bohatera. Chodził z niewyspanym grymasem twarzy, biernie uczestnicząc w każdych zajęciach, nawet na strzelnicy. – Przyjacielu, wszystko w porządku? Było to pytanie dosyć retoryczne, patrząc na jego wygląd. – Zwykłe zmęczenie Ramzesie. – Chciał zakończyć ten temat, jednak jego towarzysz nie dał si

Biegnąca i stara historia (epizod bez kontynuacji)

Zestaw: Postać: Szukający zemsty Miejsce: O charakterze niemieckim Zdarzenie: Przymierze wrogów      Dlaczego tu jestem? W jaki sposób się tu znalazłem? Te pytania niczym wciąż wracające ostrza raniły me myśli. Dookoła panował mrok, tylko na środku rozwiany blaskiem księżyca, lecz cudne światło nie dawało ukojenia. W jego wnętrzu znajdował się potwór, przypominający ogromną świnię, zajadający się z obrzydliwym mlaskiem ciałem młodej kobiety, której nieruchome oczy ze strachem wpatrywały się w dal. Cofnąłem się po cichu, bojąc się, by moje mocno bijące serce, nie zdradziło bestii, że żyje. Nagle dotknąłem czegoś zimnego, a moje usta złożyły się w niemym krzyku, dopiero teraz uświadomiłem sobie, że dotąd nierozpoznawalne kształty to byli ludzie, a właściwie ich ziemskie pozostałości.      Zmuszony do kontynuowania bezcelowej ucieczki wbrew ciągle narastającej panice, znalazłem się pod kamienną ścianą. Szukałem, choć małej szczeliny, by znaleźć się, jak najdalej od śmiertelnego zagr

Czerwony Świt-Rozdział 8

     Znów był sam, a widmo śmierci kroczyło u jego boku, z uśmiechem wypatrując kolejnej zdobyczy. Miał dość krwi plamiącej jego ręce, martwych ciał na drodze za nim. To jest ta wspaniała walka, której tak bardzo pragnął? W opowieściach wyglądało to inaczej, chwalebne natarcie na wroga, po czym powrót z pieśnią na ustach i zebranie zaszczytów, tak naprawdę było rzeźnią, a jedyny cel, jaki niosła to przetrwanie. I pomyśleć, że właśnie tego pragnęli młodzi Indianie, z pogardą patrząc na starszych, ględzących o pokoju. Młodość to jednak czas wielkiej głupoty, przepełnionej sprzecznością i naiwnością.      Czarny Niedźwiedź nie wiedział, co ma dalej robić. Zakrwawiony, zmęczony cały tydzień błąkał się po zalesionych obszarach, unikając ludzi. W końcu znalazł się nad urwiskiem, usiadł na kamieniu i nie widząc dalszej drogi, błąkał się myślami. Skok w dół był najlepszym pomysłem i najprostszym rozwiązaniem, chwila lotu i bezbolesna śmierć, tylko czy Wielki Manitu zlitowałby się nad tak zepsu

John Payne-Rozdział 16

     Ubrany w czyste ciuchy i odświeżony, znajdowałem się w dużym budynku agencji „Best Sale House”, jego właściciel nie miał wyobraźni, nazywając tak swoją firmę. Z drugiej strony wnętrze też nie było dziełem genialnego dekoratora wnętrza. Rzędy biurek przedzielone cienkimi, drewnianymi płytami, mającymi imitować pewną dozę prywatności. Wszędzie były jakieś papiery, a meble nosiły ślady zużycia i atramentowych kleksów.      Na samym końcu mieścił się obszerny gabinet z przeszklonymi ścianami i drzwiami. W środku znajdował się obite czarną skórą krzesło oraz potężny z jasnobrązowego drewna mebel, zawierający różnej wielkości szuflady. Obok stały regały wypełnione książkami i one miały wzbudzić u gościa wrażenie fachowości, inteligencji oraz zaufania wobec właściciela tego pomieszczenia. Na drzwiach gościł napis: David Farstad dyrektor „Best Sale House”, właśnie za nimi moja partnerka przeprowadzała rozmowę z wymuskanym, blond pięknisiem o uśmiechu "sprzedam nawet swoją matkę, jeś

Szkarłatny Łowca-Rozdział 8

     Biegli już któreś z kolei kółko, spoceni i zdyszani pokonywali następne metry, w końcu kapitan Yssen zarządził przerwę, lecz grzejące słońce Aresa uniemożliwiało spokojny relaks. Ich dowódca podszedł do nich i kiwając głowo z rozczarowania, stwierdził. – Bardziej do cyrku nadajecie się niż do prawdziwego wojska. Trudno się dziwić, skoro jesteście odpadkami różnych systemów, ale my zrobimy z was żołnierzy. Po rozgrzewce czas na dalszą zabawę, stawać mi na nogi, czy jakie wy tam kończyny macie. Dobierzcie się w pary, czas zobaczyć wasze umiejętności walki wręcz. – Ramzes stanął naprzeciwko Zera, cofając nogę, unosząc pięści do góry. Rozbrzmiał gwizdek startowy, ruszyli ku sobie. Pierwszy cios zadał Setianin, próbując trafić przeciwnika w twarz, jednak były najemnik uchylił się przed nim i podciął jego nogę, próbując przewrócić Ramzesa na ziemię. Ku zaskoczeniu Zera, jego nowy kolega utrzymał się na rękach, niemal stojąc na głowie. Odepchnął się, trafiając go nogami w brzuch. – Coś t

Silver Fangs-Rozdział 17

     Wiatr wył niemiłosiernie, uderzając zamarzniętą dłonią w twarze młodych adeptów i ich mistrza, a lodowate zimno przenikało do szpiku kości. Angie całkowicie nieprzyzwyczajona do takich warunków, mruknęła wściekle. — Wolf! Daleko jeszcze? Przecież w tej pogodzie nic nie widać, chcesz nas pozabijać? — Nie rozpaczaj damulko, zgodziłaś się na bycie łowczynią, a to nie jest zajęcie dla mięczaków i panienek z dobrego domu. Zresztą ja widzę wszystko dobrze, gdybyście nie byli żółtodziobami, taka lekka zawierucha nie przeszkadzałaby wam. Dopiero teraz zauważyła, że mistrz jest wyprostowany i niezasłania twarzy przed klującym, wiejącym w oczy śniegiem. — Nie rozumiem, to znowu jakaś druidzka magia? Najstarszy z tej gromadki westchnął ciężko, zebrał trochę śniegu, po czym szepnął jakieś słowa i dmuchnął nim w stronę Schwesterów. Gdy tylko zaklęcie dotarło do nich, poczuli jakby lodowata dłoń, miażdżyła im oczy. — Czy twój trening polega na znęcaniu się nad nami? Nie słyszałam w twoich

Czerwony Świt-Rozdział 7

     Miał niewiele czasu, by uczynić swój plan realnym. Szeryf wraz z burmistrzem przybędą lada dzień z liczną obstawą, która zajmie majątek Jeffersona, Czarny Niedźwiedź nie mógł na to pozwolić. Po pierwsze musiał zaminować dom, na całe szczęście staruszek magazynował ogromne zapasy prochu. Dlaczego? Może wrodzona paranoja albo nie ufność? Teraz nie było to ważne. Jedną małą beczułkę ukrył w kredensie, drugą pod łóżkiem, a pozostałe poukrywał po kątach. Na koniec z drewna i dużej beczki stworzył postać swojego mistrza, okrył ją rzeczami Jeffersona i posadził przy biurku, tyłem do wyjścia. Wyglądało to, jakby właściciel tego miejsca umarł, siedząc przy pracy.       Indianin musiał się spieszyć, słońce zachodziło, a zdążył wykonać tylko pułapkę w głównym budynku. Nie miał wyboru, musiał użyć tego, co miał pod ręką. Porozkładał wszelkie wnyki, jakie znalazł od największych na niedźwiedzie po te najmniejsze na zające. Z pobliskich terenów przyniósł czarną, łatwopalną substancję, którą odk

John Payne-Rozdział 15

      Orkiestra pod batutą miernego dyrygenta grała w mojej głowie marsza żałobnego ku czci zatrutego alkoholem ciała. Co ja sobie myślałem? W teorii plan doskonały trunkiem zająć myśli, jednak nie przewidziałem późniejszych rezultatów. Cholera, przecież zawsze tak kończę, czyżby nadużywanie używek wypaliło mi wszelkie szare komórki?, Chyba nie potrafię uczyć się na własnych błędach. Albo po prostu pokusa jest zbyt silna.      Debatując nad spowodowanym przez siebie losem, zsunąłem nogi z łóżka i zwymiotowałem do metalowego wiadra tuż obok zajmowanego mebla. Zaraz, zaraz. Mieszkanie? Sypialnia? Skąd ja się tutaj wziąłem? Ostatnie, co pamiętam to przepełniony dymem papierosowym bar z mnóstwem ludzi w środku. Nagle salwa śmiechu rozsadziła bębenki, a przynajmniej tak to brzmiało w moich uszach. Dźwignąłem obolałe ciało i próbując utrzymać równowagę, skierowałem się w stronę źródła denerwującego dźwięku. Człapiąc, znalazłem Jess i Eli plotkujące w najlepsze. — Popatrz, popatrz nasz żegl