4 Zbiór wcześniejszy przemyśleń
Przemyślenie 31
Jakże to nasze życie jest skomplikowane.Starannie je planujemy tylko ,po to by w trakcie przewrócić się o mały kamyk i zepsuć wszystko.Chcemy żyć chwilą, później okazuję się,że wszystkie wartości uleciały tam heen za niebo,a my zostaliśmy pustą wypaloną powłoką bez wsparcia bliskich.Czy jest więc wspaniała recepta na doskonałe życie?W bajkach napewno,ale nie w prawdziwym życiu.Nie ważne czy żyjemy jak natura wolnym wypracowanym rytmem czy też przemy przed siebie niczym rwący potok ciesząc się chwilą to i tak nic nie będzie idealne.Jako chrześcijanin powiedziałbym,że powierzenie wszystko Bogu ,jest najlepszym wyborem.Jednak nie wszyscy jeszcze odnaleźli Go , więc nie patrząc na to w ten sposób to prawda leży pośrodku.Każdy ma inne priorytety,jeden musi się wyszumieć, drugiemu porządek życie piszę.Wszystko jest w tym dobrze,póki nie oznaczamy tego,jako wartość niezbitą.Jeśli będziemy w swych przyzwyczajeniach nie elastyczni to droga nasza szybko się skończy, bądź jej końcówka będzie najgorszą trasą jaką kiedykolwiek przebyłeś i to bez asekuracji że strony bliskich, których dawno olaleś lub traktujesz jako rzeczy łatwe do przestawienia.Jak to jest, cały czas poszukujemy złotego środka, zamiast próbować by nasze decyzję powodowały jak najmniej szkód,Nic nie jest proste,a czarno białe były jedynie kiedyś zdjęcia.Jesteśmy dziwnymi istotami, którym przeznaczone jest posiadać tyle ile trzeba,a pragniemy mieć ponad miarę.Człowiek zrobi wszystko,by postawić na swoim,nawet jeśli jest to głupotą w stylu słońce jest niebieskie,a niebo spadnie nam na głowę.I w związku z tym pojawiają się próby idealnego życia na przykład zaplanuje wszystko od a do z i tak będzie cały czas.Jednoczesnie nie dostrzegając,że zaniedbujemy bliskich czy też twarda granicą i wytyczona trasa nie zatrzymały biegu zdarzeń, sprowadzając na nas coraz większe kłopoty różnego rodzaju.Drugi przykład pędź przed siebie póki wiatru nie słyszysz ,gnaj jak wzburzone morze niszcząc falami ,cokolwiek na drodze ci stanie.Co nam da wykorzystanie życia w jednej chwili?Mamy swoję określone potrzeby, które ujawniają się w odpowiedniej chwili,a gdy tak biegliśmy , zgubiliśmy klucze do ich zaspokojenia i pozostanie tylko wieczne pragnienie męczące nas co dzień doprowadzając do granic rozpaczy i zniechęcenia.A gdy wreszcie zauważymy ,że droga nie ta,to jak wrócimy, jeśli spaliliśmy wszelkie mosty za sobą?Ani w przód ani w tył pozostał tylko zastój i utknięcie tam gdzie się było,z myślą o błędach i czynnościach jakie powinno się teraz wykonać..I tu jest problem albo za bardzo skupiamy się na teraźniejszości ignorując ich skutki na przyszłość albo przyszłość jest dla nas za bardzo skomplikowanym planem bez uwzględnienia teraźniejszości.Kończąc niema idealnego sposobu na życie jednak poczucie obowiązku odpowiedzialności za swoje czyny i słowa oraz uwzględnienie,że pewne jest tylko to,co już by,to sprawi, że nie będziemy sobie wzajemnie utrudniać i stopień rozczarowania i poczucie klęski nie wpłynie na nas jakoś znacząco.Ale to tylko jedne z drobnych sugestii,których jest pełno wokół nas.Budują one podporę, która nawet najbardziej krzywą wieżę utrzyma i nie pozwoli jej się przewrócić i dzięki której zawszę można będzie postawić ją od nowa,gdy zauważymy jak krzywą się stała....
Przemyślenie 32
Czas każdy go ma, choć wiemy kiedy się zaczyna ,to jego koniec nigdy nie jest wcześniej znany.Płynie nie wzruszony , obojętny na ludzi i ich cierpienia, radości.Dla niego "teraz" to pojęcie nieznane.Czemu? Ponieważ jest on ciągle w ruchu.To co dla nas jest latami dla ogólnego czasu jest aby chwilą.Inni o niego błagają, jeszcze inni chcą by biegł szybciej.Jednak Czas nie słucha nikogo.Upływa jednakowo, ani za szybko ani za wolno.Choć piszę tu o nim jako o osobie,to nie jest to za dokładne stwierdzenie.Może jakbym go porównał do płynącej rzeki to bliżej było by to prawdy.Nie jestem wielkim uczonym albo biegłym filozofem, który zaraz powie trudne słowa bądź jakieś piękne frazesy, cytaty.Ale trzymam się porównania do tej rzeki,gdzie my jesteśmy małymi tratwami, które i tak znikną czy to pod wpływem fal czy też rozłożą się w wodzie.Co to dla wielkiej rzeki taka mała łódeczka.Mógłbym teraz napisać,że nie możliwe jest dokładne sterowanie po niej, szczególnie patrząc na jej zmienną naturę od spokoj.ego nurtu do rwącego potoku.I tu wpleść muszę odpowiednią nić.Pewnie w dobie dzisiejszego durnego szybkiego postępu to jest niezbyt aktualne,ale dla mnie ma znaczną wartość.Otóż co się stanie jak będziemy sterować z pomocą "góry" i wiadomo,że nie chodzi mi tu o rodzaj terenu czy nazwę kierunku.Co będzie,jak zamiast walczyć z żywiołem , będziemy delikatnie korygować kurs by się nie wywrócić,a resztę zostawimy Najwyższemu.Wiem dla wielu będzie to głupie.Trzeba trzymać ster własnymi rękoma,a nie puścić go samopas.Tak powiedziało by wielu.Ale czy ja mówię coś o tym by ster działał sam,tak jak natura nim miota?Nie.Chodzi mi o pilnowanie by kierunek był taki aby nie spowodował większej katastrofy.Reszte zaś nie powinna nas obchodzić,póki wierzymy,że o naszą łódź życia dba Bóg.My musimy dbać o jej wygląd by nie rozpadła się po drodze i by samemu nie wpłynąć na ostre kamienie tylko dlatego, że myślimy nasze decyzję to nasze życie .Nigdy nie będziemy rządzić czasem,a jeśli spróbujemy to konsekwencje wpłyną katastrofalne na nas i mogą prowadzić do zagłady...
Przemyślenie 33
Jak to jest, że większość z nas będąc nastolatkami nie myślimy o innych czy konsekwencjach swoich czynów? Przechodzimy przez ten czas myśląc i podkreślając swoje "ja".Ja nie mogę robić co chce,ja nie będę się uczył bo po co mi to w życiu,ja wiem lepiej i tak dalej. Nie przychodzi nam wtedy do głowy,że wolność i dorosłość to nie możliwość robienia czegokolwiek,ale postępowanie tak by jak najmniej skrzywdzić drugiego człowieka i przy tym osiągnąć swój cel wraz z odpowiedzialnością za porażkę czy błędy.To,że palisz,pijesz ,kłamiesz jak szewc nie zrobi z ciębie dorosłego.To tak jak ktoś założy mundur policyjny i myśli,że może stać na straży prawa.Ale jak się jest nastolatkiem to świat dorosłych jest jak raj na ziemi, wtedy robimy co chcemy,nie musimy słuchać nikogo,nasze życie jest w naszych rękach.Ach, cóż za naiwność,jak ta piękna brama,przy próbie jej przekroczenia zmienia się w piekielnie wielki i niezniszczalny mur, który musimy albo zniszczyć albo przekroczyć by wykonać to co się chciało bądź po prostu pójść na przód.Niestety, dopiero przy osobistym kontrakcie z taką sytuacją bardzo młody człowiek w to uwierzy.To tak jakby nasze dorastające wtedy mózgi były zamknięte na argumenty z zewnątrz i uznawały tylko własną "mądrość". Trudno się dziwić skoro 14-latki mówią, że są już dorosłe i mogą mieć chłopaka(co jest do zaakceptowania) i co najgorsze pod płaszczykiem-to jest moja największa miłość, która będzie trwać wiecznie-doprowadzają do zbliżenia,które dla jeszcze nie w pełni dorosłego umysłu może mieć zgubny wpływ na dalsze życie nie mówiąc o możliwym wiadomym skutku takowej sytuacji.Miejmy nadzieję, że do takiego przebiegu dochodzi bardzo rzadko i są to tylko moje teoretyczne przemyślenia.I tu chodzi o oby dwie płcie(tak są tylko Dwie płcie , mężczyzna i kobieta, jeśli myślisz inaczej to twoja sprawa,ja to uszanuje jednak nie wmawiaj mi inaczej,to bezcelowe, jestem zatwardziałym konserwatystą w tej sprawie) i chłopaki i dziewczyny próbują na siłę stać się dorosłymi, idąc drogą swoich złudnych przekonań, co znaczy by pełnoletnim.I kolejny przykład bzdurnego zachowania w tym dziwnym wieku,nie uczenie się bo po co.Nię będę pisać jak to jest potrzebna nauka ,bo wiadomo ile z niej przyda ci się później.Ale chodzi mi o innych aspekt nie uczenia się,przestaniesz się uczyć ok twoja sprawa...Czy jest tak na serio???To nie ty będziesz wysłuchiwał na wywiadówce,że się musisz uczyć,to nie do ciębie będą dzwonić ,co się z tobą dzieje.Te wszystkie marudzenia,kazania,pogadanki i tym podobne spadnie na rodziców.Ale co oni mieliby jeszcze zrobić? Człowiek to nie lalka.Nie da się nią ciągle sterować, mogą upominać, karać, próbować zachęcać i nic więcej.Spójrzmy tak szczerze, przecież nasi rodzice nie są cudotwórcami,jednak bardzo często się to od nich wymaga.No i postawa typu wiem lepiej niż inni, argumenty starszych nie mają wpływu.Sam to nieraz przerabiałem.Myślałem ,a po co ich słuchać wiem lepiej,a później następowały takie błędy ajajajaj.Dochodziło do takich sytuacji, które przypominają ci się jak próbujesz zasnąć i kwitujesz to uderzeniem we własne czoło z myślą co ty tam wyprawiałeś.Jak to jest, że każde słowo mające nas uchronić od tych samych błędów naszych rodziców traktujemy jako ograniczanie nas?? Teraz ,gdy ten okres mamy za sobą wydaję się to głupie,jednak wtedy reagowaliśmy na to buntem, nawet obrażaniem się i przed trzaśnięciem drzwiami rzucenie jaki to ten świat jest niesprawiedliwy.Żadne argumenty nie miały sensu,gdy w naszej głowie był inny obraz sytuacji i który uznaliśmy za jedyny prawdziwy.Patrząc wstecz ciągle się nie mogę nadziwić skąd u mnie był taki egoizm?Gdzie w tym czasie była troska o matkę, która musi ponosić odpowiedzialność za moje głupie zachowanie i zamiast dziękuję za swą ciężką pracę otrzymuję wieczne żale i narzekania.Ciągle w mej głowie było ja,ja,ja.Brak jakiekolwiek zrozumienia innych patrząc na swoje krzywdy,nie zauważając własnych błędów.Winny był zawszę ktoś inny,a poszkodowany zawsze ja.Ale skąd to przeświadczenie, że w tym wieku wszystko wiemy najlepiej? Przecież nie byliśmy w tak wielu życiowych sytuacjach,nie przeżyliśmy za wiele.Wiekszość tego co wtedy wiedzieliśmy znaliśmy wyłącznie z teorii albo własnych przemyśleń bądź kolegów.To tak jak zbudować zamek z piasku i wierzyć, że jest on niezniszczalny.W tym czasie jeszcze jednej ważnej rzeczy ludziom brakuję, poczucia odpowiedzialności za własne słowa i czyny.Mówimy ,co nam ślina na język przyniesie,nie patrząc czy nie robimy krzywdy nimi bliźniemu.Dreczymy innych, śmiejemy się z nich zaliczając to do niewinnych żartów,mimo że ich konsekwencje mogą być poważne.Próbujemy robić co chcemy,a konsekwencje tego mamy tam gdzie światło nie sięga.Tak bardzo chcemy być wtedy dorosłymi, choć to nie jest piękne kolorowe życie,a mimo to unikamy podstawy dorosłego życia jakim jest odpowiedzialność za wszystko co powiemy,co zrobimy,za wszystko co dotyczy nas i zależy od nas.Moim celem nie było pokazania jakimi durniami jesteśmy w tym wieku (dlatego powiedzenie,że historia się powtarza jest Bardzo trafne,w końcu my ludzie nie lubimy błędów a co za tym idzie nie uczymy się na nich), chodziło mi raczej o to jak absurdalny jest ten czas i jak wtedy myślimy.Każdy przez to musi przejść,ale po prostu jak nie jeden z nas spojrzy wstecz to znajdzie jakąś żenującą historyjkę,co wtedy wyprawiał.Chciałem tu pokazać ,jak dziwne oraz absurdalne jest nasze postępowanie i myslenie w czasie dorastania.Jak nasze poglądy,twierdzenia i wiedza jest oparta na dziwnej teoriach , które uznaliśmy za wyłączną prawdę.Nie każdy wtedy taki był lub jest ale zastanówcie czy na pewno??
Przemyślenie 34
Czy będzie kłamstwem jeśli powiem,że to one bardzo często nas definiują?Gniew,złość, radość, smutek miłość, nienawiść i tak dalej.Każdy,kto je czuję automatycznie jest zaliczany do inteligentnej formy życia.Im bardziej skomplikowane,tym większa inteligencja i bardziej utrudnione życie.Wyobrażacie sobie człowieka, który nie czuje smutku lub radości bądź innych nawet tych najmniejszych odczuć?Czy odrazu nie uznalibyśmy go za dziwaka albo nawet mutanta? Jesteśmy istotami, które reagują prawie na każdy bodziec , który odbierzemy oczywiście co umysł to inne spojrzenie.Bardzo często emocję wyrywają nam się spod kontroli, można powiedzieć,że są jak losowe drogi ze znanymi wejściami.Wiemy na przykład to spowoduje radość a to smutek.Gdzie tu losowość?Otóż mimo sprecyzowania czy też nazwania co w danym momencie ktoś będzie odczuwał na daną sytuację na przykład jest ważny egzamin ,to zdający się będzie denerwował.Jednak losowość pojawia się wtedy kiedy ma dojść w jaki sposób to wyrazi, dla jednego będzie to chodzenie ciągle w jednej linii ,dla drugiego monotonne powtarzanie formułki czy czegoś podobnego.Powiecie,nie ma losowości,jak z kimś znamy się długo i wiemy jak reaguję.Z tym się nie zgodzę.Może tak być,ale wraz z wzrostem na przykład stresu, wzrasta także możliwość zmiany reakcji i to zupełnie przeciwną do charakteru, którego znamy.Możemy się bardzo zdziwić,gdy zamiast biernego przyjęcia czyjegoś marudzenia, pojawi się ostry sprzeciw w postaci na przykład skrzywdzenia potencjalnego "marudy". Gdy tak patrzę i w myślach szukam jak tu scharakteryzować te wszystkie odczucia, zauważam jak to skomplikowane jest i jak można to na drobne czynniki rozłożyć jednocześnie trzeba uważać by się nie pogubić.A może porównać to do wielkiego pocisku, który jak już uderzy to robi dziurę w naszej "tamie".Jeśli jej nie załatamy może nas całkowicie zalać.Spokojnie, już wyjaśniam.Weźmy sobie taką złość,uderza w nas(tamę) jakaś sytuacja (pocisk), która powoduję u nas gniew(przeciek).Jeśli w porę jej nie zatkany,to wszystko wyleję się na zewnątrz,co otoczenie szyyybko doświadczy.Popatrzmy na typowego przedstawiciela charakteru choleryka.Czy wybuch ich gniewu,nie przypomina wam wielkiej fali, przecieku, który może wyrządzić wielkie szkody wokół? Zresztą nasuwa tu się jeszcze lepsze porównanie,to jest do wielkiego żywiołu, który może w każdej chwili wyrwać się spod kontroli.Pewnie każdy z nas miał tak, że nie chciał/a zareagować tak jak to zrobił/a ,a to wszystko wyszło tak jakoś samo.A o to małe ogólnikowe przykłady.Nienawiść-sprawia,że dany człowiek w naszych oczach staję się podczłowiekiem.Miłość-omota nas tak,że zrobi z nas głupców tylko po to by na końcu zostawić nam rozbite serce.Zazdrość-popchnie nas ku czynom, które będą naszym zaprzeczeniem.Chciwość-pozbawi nas obiektywizmu.Radość-zmieni chłodną stał w wonny kwiat,a smutek zmieni błyszczące złoto w bladą miedź.Zaskoczenie zmieni człowieka w absurdalną i komiczną rzeźbę.I tak dalej i dalej.Są pozytywne tego aspekty jak na przykład w chwili wielkiej radości uściska się najgorszego wroga,ale raczej przysłaniają nam to negatywy dla tego więcej dałem tu tych negatywnych skutków Jakoś mój mózg miał problem z odszukaniem pozytywnego zalania emocjami.Jedno jest pewne nie lekceważmy ich ani ich roli.Znacząco wpływają one na nas i na nasze życie, więc ignorowanie ich bądź spychanie ich na bok skończy się tragicznie.... Liczmy się z emocjami, może wtedy unikniemy błędów, które przed zaśnięciem nam się przypominają i które możemy skwitować pacnięciem się w czoło..
Przemyślenie 35
O tym ,jak jesteśmy skomplikowani można by było pisać długo.Ale chciałbym skupić się tym razem na osobowości lub jak kto woli o zachowaniach.Jesteśmy stworzeni by żyć w grupach,sami nie wiele możemy zrobić.I z tym się zgadzam całkowicie,lecz tu pojawiają się dziwne zachowania.O co mi chodzi? Otóż,gdy jesteśmy w grupie,nasz charakter lub osobowość się zmienia.Na przykład rozmawiamy z kimś na dany temat, zgadzamy się co do danej rzeczy bądź kwestii.Niestety wszystko się zmienia,gdy nasz poprzedni rozmówca jest w grupie.Słyszymy zupełnie inny pogląd od tego co ci powiedział.To tak jakby przechodząc po naszej dyskusji,jego(albo jej) mózg odwrócił się o 360°.Te gwałtowne zmiany nie dotyczą aby poglądów,ale i zachowań.Cichy czlowiekm może zrobić coś przeciwnego do swojego charakteru, zdrowego coś rozboleć(ponieważ inni tą czują to i on musi),grzeczna i ułożona zmienia się w pyskatą i arogancką.Są i dobre strony,to też muszę powiedzieć.W końcu tam gdzie zły wpływ może pojawić się i dobry.O tym też można pisać i pisać wzajemnie wykluczając lub podkreślając dane walory i wady.Chciałbym się tu jednak skupić na tej samej zmianie,do której dochodzi jak przechodzi się do grupy.Dlatego mój tytuł brzmi człowiek-hipokryta czy istota o wielu twarzach w jednym ciele.Jak inaczej nazwać kogoś kto upiera się przy jednym,a gdy przebywa w większej ilości osób twierdzi coś zupełnie przeciwnego.Zastanówcie się i powiedzcie jak wy uważacie.Zanim skończę,jest jedna rzecz do wspomnienia.Otóż grupa niesie jakiś dziwny urok ogłupiania (nie wszystkie,tak jak wcześniej pisałem ,zawsze są dwie strony medalu).Na przykład , przejdźmy przez ten zniszczony most,podpalmy to będzie śmiesznie i tak dalej.Każdy z nas zna taką sytuację, gdy z kilkoma osobami zrobi się to co samemu nigdy by się nie zrobiło.Ba!!Nawet do głowy by nie przyszło.Wtedy jakoś nasz rozsądek robi sobie wolne.W zależności od stopnia naszej grupowej głupoty, kończy się to albo znośnie albo tragicznie.I tu pojawia się najśmieszniejsze.Efekt opętania czyli to nie ja ,oni mi kazali,kit z tym , że to jego ręce to robiły.I ten efekt widzimy w wielu grupach nie zależnie od wieku.(zaczynając od wymówki to oni tak chcieli kończąc na wykonywałem rozkazy). Zauważacie tą ironię? Dorastamy,a wymówki praktycznie się nie zmieniają.Normalnie jakby rozsadek, rozwaga, mądrość zostały podzielone między tak wiele głów, że te kawałki są tak znikome by mogły mieć jakąś rację bytu.Było by pewnym nie niesmakiem,gdybym nie dał przykładu pozytywnego, który przemawia za grupą.Bez niej nie powstało by nic trwałego,bowiem samotny człowiek jest zdolny do wielkich myśli,a ludzie złączeni razem są zdolni do wielkich czynów..
Przemyślenie 36-przeplatanie dróg
Choć tytuł nawiązuje do dróg ,to chciałbym odnieść się też do innych rzeczy.O co mi chodzi z tym przeplataniem?. Otóż leżąc kiedyś przed snem i zastanawiając się nad tym czy gdybym nie zrobił tej danej czynności to czy układ wydarzeń byłby ten sam? Zdałem sobie sprawę jak z pozoru nieznaczne wydarzenia mogą wpływać na coś znacznie ważniejszego.Przykład,gdyby nie jechała wtedy samochodem nie znalazła się w szpitalu albo jeśli nie poszedł by tam coś zjeść nie spotkał by tam swojej przyszłej żony.Zdarzenia, które miały być zwyczajne okazały się znaczące dla przyszłości danej osoby.Wracając jednak do tych moich przed sennych przemyśleń,gdy tak analizowałem poszczególne moje zachowania i co by się stało gdy bym zrobił coś inaczej.W mojej głowie powstało coś na kształt pajęczyny czy też labiryntu.Uświadomiłem sobie też jak bardzo różnie jest przeżyć jeden i ten sam dzień dokonując ciągle innych wyborów.Gdzieś w odmętach fikcji bądź faktu krąży teoria o tym ,że gdzieś tam jest tak wiele innych wymiarów jak naszych wyborów.Nie wiem czy to prawda czy nie,ale jestem pewien każdy nasz mały wybór to inna droga.Wszystko co robimy,co mówimy ma gdzieś swoje oddziaływanie.Choć większość z nich nie jesteśmy w stanie dostrzec.Szczerze mówiąc, trochę mnie przeraziło,że nawet jeden wyraz, gest, który inaczej byśmy wykonali niż przedtem zmieniłby porządek wydarzeń(Choć może nie było by tego widać na pierwszy rzut oka). Wszystko ma swoją odpowiedź począwszy od zwykłego dzień dobry po wielką awanturę.I tu całe szczęście, że nie znamy własnej przyszłości.Znając to co będzie, będziemy próbować albo to zmienić albo przyspieszyć starannie patrząc na to co robimy.Mija to się właściwie z celem, ponieważ zmieniając układ to co ma być na rzecz tego co chcemy by było i tak doprowadzamy do zmiany tej przyszłości o której wiemy na przyszłość nieznaną.Pomyślicie,jak by to sparaliżowało nasze działania.Dzieki tej nie wiedzy jesteśmy w stanie podejmować najlepsze według nas decyzję bez z góry założenia co ma się stać.Patrząc realnie przyszłości nie da się przewidzieć.Są to ciągle zmieniające się dane z naszych każdych wyborów.Wszystkie wydarzenia są jak drogi w labiryncie.Każde z nich coś innego robi.Zagradza jedną drogę kierując na inną, otwiera zamkniętą furtkę umożliwiając nam przyjście dalej.Nasze życie to nie jedna droga ,oj nie.Gdy tak przyjrzyjmy się to zauważymy,że przy każdym naszym jednym kroku jest mnóstwo odnóg i każde może nas zaprowadzić gdzie indziej.Czasem jest tego tak wiele, iż ścieżki znikają nam z oczu.Pozostaje tylko ubita jednakowa ziemia bez widocznego zarysu gdzie co jest.Kończąc to pewnie nie logiczne rozważania, chciałbym by kto to przeczyta (może ktoś taki się znajdzie;) , zastanowił się co by się stało gdyby w danej sytuacji się inaczej zachował nawet w tej najbardziej błahej i czy nadal by to wszystko się tak działo jak przy naszym pierwszym wyborze.Pamietajcie każdy wybór to jakiś skutek.Nie lekceważmy tego, bowiem nawet od małego kamyczka może zacząć się lawina,a od miłego słowa szczęście.
Przemyślenie 37
Czasem patrząc, jak świat mija mnie w biegu,myślę czy ja napewno pasuję do tych czasów?. Nie zależy mi na pieniądzach, bowiem i one szybciej od myśli przepadną.Sława?Im wyżej jesteś,tym głośniej i mocniej spadniesz.Piekne kobiety wokół?A na co takiemu brzydalowi tłum piękności?Skoro cudem będzie znaleźć choć jedną , którą by pokochała.A zresztą uroda przeminie,a charakter zostanie.(Choć i tak nie wiele dla mnie zmieni.) .Niekrecą mnie imprezy przepełnione głośną muzyką i ludźmi, wolę cichy zakątek domu.Alkohol? Całkowity abstynent,jedyny najlepszy dla mnie napój to Pepsi.Nie palę papierosów ,a wręcz ich nie znoszę.Związki międzyludzkie są dla mnie labiryntem nie do przejścia.Samo zrozumienie kto dla kogo jest kim to zagadka prócz oczywistych przykładów.Nie rozumiem tego parcia wciąż naprzód i całkowite odrzucenie przeszłości z nastawieniem,że są ważna jest tylko przyszłość.Ta teraźniejszość jest dla mnie jak płynąca rzeka ,gdzie wolisz usiąść przy brzegu bo i tak wiesz,że się nie dopasujesz do nurtu. Jestem bardziej jak licha łódka zastanawiająca się co tu się kurczę wyprawia??. Przeważnie nie działałem według grupy.Gdy choć trochę mój cel ,mógł ulec zmianie, zawsze robiłem inaczej od innych.Jak widziałem,że mogłem ucierpieć bez wahania opuszczałem grupę.Niestety to nie tak,że dążyłem do celu, bardziej wolałem zrezygnować z daleka szybko szacując . Teraz patrząc wstecz mogę stwierdzić jak wiele błędów popełniłem i to głównie z własnej głupoty.Jednak nie żałuję wybórów,gdy dobro swoje postawiłem nad dobro grupy.Zawsze jak miałem robić coś jak grupa czułem się małpa małpująca coś.Wolałem się trzymać na pograniczu,by w każdej chwili móc opuścić niebezpieczną strefę.Zawsze szacowałem poziom zagrożenia dla mnie,ile sił muszę wydać na to,jeśli bilans był dość niekorzystny starałem się robić minimalne bądź obejść to.Ryzyko to beznadzieja i niepotrzebne sytuację.Nie robię tu z siebie ideała oj nie.Patrząc z większej perspektywy , pewnie można powiedzieć że głupio robię.Ale pewne sytuacje wymagają zbyt dużo energii by do nich dopuścić.Samo dłuższe przebywanie w większej ilości ludzi wokół sprawia,że jestem wypompowany z energiii.Przebywanie w grupie włącza u mnie tryb alarmowy.Staranna obserwacja kiedy się wycofać, przebywanie w takim miejscu by móc w każdej chwili móc opuścić bezzwracania na siebie uwagi.Dla wielu jest to dziwne jak zwyczajna rozmowa może spowodować tak bardzo spadek energii.Dla mnie ludzie są jak wysysacze sił.A później spokojna analiza rozmowy czy napewno musiałem tak powiedzieć,czy nie zrobiłem nie potrzebnego gestu.Czy inaczej się zachować następnym razem?Może tęgo nie widać,ale wszystko co się dzieje wokół szczególnie w obcym środowisku jest analizowane szczególnie pod wzgledem ryzyka, szybkie szacowanie co kto może aktualnie zrobić i co jest bardziej prawdopodobne i odpowiednie zareagowanie.A to wszystko w jak najkrótszym czasie.Samo wybranie odpowiedniego podejścia jest męczące, niestety nie każde jest prawidłowe i to pochłania kolejną dawkę energii.Dlatego wolę rolę obserwatora bądź słuchacza,łatwiej jest się skupić na otoczeniu.To nie tak,że widzę wszędzie lęki czy jestem jakimś paranoikiem.Poprostu nie cierpię,gdy mnie ma coś całkowicie zaskoczyć,nowe rzeczy są dla mnie trudne podwójne z racji szybkiej odpowiedzi na nie.Brak większej ilości danych sprawia,że postępuje irracjonalnie.Nie mówię by wszystko układać ściśle według planu,ale chociaż zarys musi być.Na przykład gdy widzę typowego żula w głowie od razu mam parę możliwości mogę cofnąć się, obejść go , iść nadal naprzód , zignorować go albo najgorzej modelować swoje zachowania nabierząco.Jak mam coś robić trzymam się jakiegoś schematu ale wraz z rozwojem sytuacji go modyfikuję.Nigdy nie działam na hurra a jak już to mam kilka kroków w głowie rozrysowanych.Najgorzej jak jednak jest nieprzewidziana sytuacja, wtedy zachowuję się bardzo nieprzewidywanie,co jest bardzo irytujące szczególnie po dokładnym sprawdzeniu przebiegu z wyrzutami po co się to powiedziało albo zrobiło.Każda odpowiedź na daną sytuację wymaga masę energii,dla mnie to podwójna porcja myśli zarówno pod względem ilości jak i szybkości.Zwyczajna sytuacja to dla mojego mózgu jak burzliwa debata grupy naukowców myślących co dalej ,by w krótkiej chwili wybrać odpowiednią opcję bez stuprocentowej wiedzy co będzie dalej bazując na tym co można było zebrać w krótkiej niepewnej chwili...
Przemyślenie 38
Przeglądając pewną stronę, przypadkowo odnalazłem zbiór różnych komentarzy.Szydziły one głównie ze słów dzięki Bogu w kontekście, gdy lekarz uratował życie (według nich to on zasługiwał na podziękowanie,nie Bóg). Oczywiście dalszych komentarzy można się domyślić.Boga nie ma i tak dalej... Czytając te wypociny, dotrwałem jedynie do połowy.Krew mi zawrzała,gdy jeden z drugim pisali jako by Bóg jest jedynie wymysłem ludzi i stawiali Go na równi z wymyślonym jednorożcem.Że to i to człowiek wymyślił i nie znaczy to iż naprawdę istnieją.Pominę już stwierdzenia,co to za Bóg , który zsyła zło albo jest wszechmocny,a nie umie tego i tego....Ja rozumiem,nie każdy chcę wierzyć .Ale próba tłumaczenia za pomocą jakiś pierduł czegoś, co się nie do końca pojmuję, jest największą głupotą jaką znam.Na przykład tłumaczenie pojęcia wiary, cytuje "to że się w coś wierzy,nie znaczy że to się samo stanie..".Ja nie wierzę , że to się samo stanie.Wznoszę modlitwy,nie dlatego,że chcę by się to stało, bądź by się zdarzyło.Modlę się po to, by to Bóg mnie usłyszał i by pomógł . Oczywiście zdarzają się tak zwane szczegółowe modlitwy ,ale to tylko na zasadzie błagań z wielką nadzieją na wysłuchanie.To nie jest koncert życzeń,co chcę człowiek to człowiek będzie miał, byle by w to uwierzył.Jeśli nawet Bóg wysłucha ,to nie będzie to na zasadzie pojawiania się niczym piorun ,ale będzie to ciąg wydarzeń , których bardzo często nie zauważymy.Stwórca nie jest wróżką na zasadzie modlitwy jako ceny za życzenie.Wiara i inne jej aspekty są bardzo skomplikowane nawet dla wierzącego,a co dopiero dla człowieka patrzącego tylko powierzchownie i płytko.Nie jesteśmy zwykłymi istotami.Spójrzmy na inne istoty , które nas otaczają.Czy znajdzie się druga taka?.Już samo to,że każdy z ludzi jest inny pokazuje,że nie wzięliśmy się z nikąd,nie mówiąc już o naszym intelekcie czy też przetrwaniu pomimo wielu okazji na całkowite wyginięcie.Bóg nas stworzył jako swe dzieci,nie marionetki.Dlatego człowiek jest najważniejszy na ziemi.Stwórca jest wszechmocny,ale nie kieruje nami jak lalkami.Nasza wolna wola sprawia,że nic nie jest takie proste.Bóg daje nam wybory,cały czas modyfikuję ścieżki ,którymi mamy iść, dostosowując je do naszych wyborów.To tak jakbyśmy mieli co krok skrzyżowanie i sami wybierali gdzie teraz skręcić.To nie jest tak,że ma On jeden ten sam plan dla jednego człowieka.Od nas zależy gdzie na końcu dojdziemy.No chyba, że pozwolimy sobą kierować i nie będziemy stałe trzymali kierownicy, powierzając wszystko Jemu.Stoi On ciągle za nami,gotowy w każdej chwili chwycić za rękę by odpowiednio poprowadzić,nie ważne gdzie i kiedy skręciłeś/aś.A słowa typu skoro jest najpotężniejszy to czemu jest nadal zło?Najbardziej mnie irytują.Zło i dobro to harmonia.Jeden bez drugiego nie istnieje.Zło powodowane jest tylko wyłącznie przez nas(ludzi) z pomocą diabła, który chcę pokazać jakimi jesteśmy kreaturami i że jego bunt był uzasadniony.Gdy by Bóg chciał by istniało wyłącznie dobro,nie dawałby nam wolniej woli.Niestety to było by wbrew Jego zamysłom, tak przynajmniej przypuszczam.Tak ciężko nam przyznać, że istnieje istota przewyższająca nas w każdym względzie.Przyzwyczajeni jesteśmy do tego , że człowiek jest na szczycie jeśli chodzi o życie na ziemi.Upojeni jesteśmy własną pozorną potęgą z myślą ,czego my jeszcze nie zrobiliśmy i nie ma dla nas rzeczy nie możliwych.A tu okazuję się ,że jest Ktoś potężniejszy, którego nie pojmiemy własnym wspaniałym intelektem,nie zrozumiemy naszą wspaniałą logiką,w pełni nie wyjaśnimy naszą wszechmocną nauką.I co robimy?Z miejsca uznajemy , że nie może istnieć.Każdy zaś kto w Niego wierzy uznany jest za oszołoma i wariata, który wierzy w bajeczki dla dzieci.Bardzo jest mi szkoda Pana Boga.Wiem brzmi to niedorzecznie.Ale gdy pomyślę jak się stara nam pomagać,jak za pomocą ust innych próbuje nas przywołać na właściwą ścieżkę to serce mi pęka z bólu.Tyle razy nam udowodnił , że tam jest.Dał nam zbawiciela podobnego do nas,po to byśmy szybciej uwierzyli, uczynił wiele cudów czy to te osobiste czy te znane na cały świat.Cały czas wyciąga do nas rękę na zgodę,a my to odrzucamy i jeszcze Go opluwamy.Naprawde jest mi szkoda widząc ,gdy my Jego dzieci odrzucamy jego miłość.W myślach mam obraz Boga jako rodzica , który że smutnym uśmiechem spogląda na nas z góry cały czas nas pilnując i z utęsknieniem wyglądając naszego powrotu do domu ,z bólem obserwując nasze złe uczynki oraz z nadzieją spoglądając nasze rzadkie czynione dobro, wiedząc iż nie wszystko jeszcze stracone....
Przemyślenie 39
Jakim człowiekiem jestem patrząc na dzisiejszy świat?Chodzi mi o czy jestem zagorzałym fanatykiem, który by tylko chłostał się w pokucie i codziennie do kościoła chodził czy kimś kto określa się jako wierzący,ale nie praktykujący? Uważam,że nie pasuję do żadnego z nich.Bardzo wiele brakuje mi do prawdziwego katolika,ale też nie zgadzam się że stwierdzeniem wierzący nie praktykujący (jak inni tak się określają).Tak naprawdę pomimo, tęgo iż od urodzenia wyznaję taką samą wiare to tak naprawdę człowiekiem wierzącym mógłbym się nazwać dopiero od paru lat.Przedtem wszystko wiążące się z kościołem (mówiąc bardzo ogólnie) było TYLKO obowiązkiem.Nigdy się głębiej nie zastanawiałem co i jak.To tak jakbym musiał przechodzić ciągle przez to samo jezioro, nie zwracając uwagi jak piękne ono jest ,byle przejść.I to nie to ,że stał się cud i się zmieniłem.Nadal jestem tym sam dziwnym człowiekiem.Tyle,że pewnego dnia(a dokładniej po zdaniu matury ustnej) uświadomiłem sobię,że modląc się nawet sporadycznie w szkole zawszę byłem wysłuchany(nie mówię tu oczywiście o sytuacjach wynikających z mej własnej głupoty, które próbowałem na szybko naprawić naprędce zamówioną modlitwą).Gdy zacząłem się modlić Pan Bóg zawsze mi pomagał, choć w wielu sprawach na początku wydawało się inaczej to zawsze kończyły się dobrze.Kiedy to do mnie dotarło (a trochę to trwało) pomyślałem ,a co tam może oprócz zwykłej odmówionej regułki zacząć rozmawiać tak normalnie?Potem zaczęły przychodzić myśli a czy ja napewno dobrze postąpiłem wtedy i wtedy?Nie były to jakieś wielkie przemyślenia,bardziej takie przytyki do przeszłości.I niestety nie napisze , że teraz jestem super człowiekiem.Nadal mi brakuję wiele do poprawy,nadal się boję tych i różnych rzeczy.Mimo to czuję się jakoś inny.Jak tylko mam wolne myśli (czyli dość często) prowadzę taki wewnętrzny dialog z Panem Bogiem, choć pewnie niektórzy by powiedzieli monolog,w końcu tylko ja mówię. Jednak ja wiem,że tam w górze mimo braku odpowiedzi, ktoś mnie słucha i słowa me nie lecą w próżnię.Trudno zachować wiarę czy też chodzić do kościoła, patrząc na postawę innych ludzi także księży.Strasznie ciężko jest wyczuć boską obecność na mszy świętej w tych czasach.Tylko powtarzające się kazania (nie twierdze, że nie mądre ale nie potrafiące trafić do serc),stała forma, którą się traktuję bardzo często- jak ktoś kiedyś powiedział- teatr jednego aktora, ludzi traktujących świątynię jako miejsce by się pokazać innym bądź spotkań towarzyskich do pogaduszek (czy to młodzi czy starsi).Gdzie każdy każdego obserwuję jak się zachowuje,kto z kim przyszedł i w czym.Nie liczni tylko wyciszają się i znajdą ulgę w rozmowie z Panem Bogiem.(Choć to tylko hipoteza,nie siedzę w umysłach innych.Jeśli się mylę to nawet lepiej ale myślę.......)
Przemyślenie 40
Czy jest możliwe by pokój zapanował na świecie?Bardzo często będąc w kościele, można usłyszeć jak kapłan się o to modli.Patrząc tylko na sferę duszy jest to bardzo szlachetna intencja,jednak nie możliwa do spełnienia.Czy można sobie wyobrazić,że na ziemi żyją sami dobrzy ludzie?Tylko wtedy ,nie będzie konfliktów.Nawet u szlachetnego człowieka zdarza się jakaś mała chwila egoizmu czy inne podobne rzeczy.A jak wiemy od maleńkiego kamyczka może zdarzyć się lawina.Tam gdzie jest zło , jest i dobro.To naturalny porządek rzeczy,a przechylenie której kolwiek szali,zaburza równowagę.Nie poznamy cienia,nie widząc światła.Jedno bez drugiego istnieć nie może.Ktoś powie,a niebo?.Tam jest tylko dobro.Mogę tylko odpowiedzieć:A co jest naprzeciwko?Piekło, zupełne zaprzeczenie raju.Tak jak mówiłem dwie równe szale na jednej wadze.Ciemność jest o wiele bardziej mniej znośna od jej przeciwieństwa,dlatego wyolbrzymiamy jej skalę.Dlatego myślimy ,że jest jej więcej.Łatwiej znaleźć złe odstępstwo od normy niż wywyższyć prawidłową postawę.Fajnie było by, gdyby rzeczywiście istniało tylko dobro.Jednak jak to bywa ,nie jest to takie proste.Wszystko co nas otacza,jest zbudowane ze ściśle połączonych ze sobą elementów.Brak , którego kolwiek z nich zatrzyma to wielkie koło uniemożliwiając dalsze bycie i istnienie świata.Bardzo często nasze życie dręczy "choroba" i równie często zdaje się nam,że znamy odpowiednie lekarstwo Wystarczy je zastosować i będzie po kłopocie.Niestety to,co wydaję się proste,w praktyce nigdy tak nie jest.Choć może nam się wydawać ,że wiemy na co "chorujemy".To jednak może być tylko złudzenie.Objawy mogą być takie same,ale może być to coś zupełnie innego.Źle dobrane lekarstwo doprowadzi do wiekszych szkód niż sama choroba.Wiem, trochę lawiruje.Chcę tylko powiedzieć,że nie wystarczy się czegoś pozbyć,by było lepiej.Zło i dobro zawsze będzie, niezależnie od nas i od różnych wydarzeń.Są to dwie wielkie siły, które są niezniszczalną postawą naszego świata
Przemyślenie 41
Czy człowiek mądry,to ktoś kto dużo wie? Czy może ten,co ciagle w myślach przesiaduje?Jak odróżnić głupca od mędrca?Ludzie to gatunek mówiący chyba najwięcej ze wszystkich istot na ziemi.Mówimy ,mówimy i mówimy.Od nas wychodzi tak wiele informacji,że często zastanawiamy się, gdzie leży prawda?.Bardzo często jest ona maleńką wyspą,którą naprawdę łatwo przegapić na oceanie kłamstwa.I tu pojawia się najtrudniejszy problem.Na czym się opierać,by orzec co jest naprawdę ,a co jest aby fikcją?Ufamy albo wyłącznie temu,co mogą zanalizować nasze zmysły (choć oszukać jest je,bardzo prosto) albo ufamy drugiemu człowiekowi.Pojawia się pytanie Czyż głupiec ,nie moze być medrcem,a medrzec nie może byc głupcem?Nie da się w 100% zweryfikować wszystkiego.To co dla jednego bedzie sensem życia,dla drugiego będzie bezwartościowym śmieciem.Jak niestałe jest pojęcie mądrości..... .Jest to, raz wiedza z zakresu danego tematu,raz doświadczenia z przeżytych lat,a kolejny raz jest odpowiednimi słowami zadanymi w odpowiednim czasie.Choć gdyby mój mały móżdżek , miał do czegoś to porównać.Była by to wielka rzeka.Była by zarazem przeszkodą,wybawieniem,źródłem życia,bezdenną głębina,płytkim nurtem,złudną słodką pułapką,bogatą kopalnią.Krótko mówiąc zaprzeczeniem z wieloma spojrzeniami na to.Możemy jedynie próbować przyporządkować mądrość do pewnych schematów, które WEDŁUG NAS do niej pasują,nieznaczy to jednak,że będzie to prawda absulotna(Nie zawsze prawda idzie w parze z mądrością.Czasem to kłamstwo jest najlepszą odpowiedzią ,co jednocześnie czyni je mądrością)
Komentarze
Prześlij komentarz