"Loki"-Rozdział czwarty


     Gdy oczy przyzwyczaiły się do światła, Loki był gotowy przyjąć nadchodzące uderzenie, nieważne, z której strony by nadeszło. Nic jednak się nie stało. Rozejrzał się ostrożnie. Otaczały go wielkie drzewa, zamienione na domy, połączone ze sobą drewnianymi mostami. Jedno przykuwało największą uwagę, jego biel była zdumiewająca i niemal raziła w oczy, a wysokością przewyższało wszelką roślinę w okolicy. Przed tym domostwem oczekiwał na nich orszak powitalny, który zbliżył się, jak tylko ich zauważył. Przewodniczył wysoki elf z dostojną twarzą oraz długimi czarnymi włosami, rozłożył ręce i rzekł:
– Witamy w Alfheim, królestwie natury. Ty musisz być Loki, syn wszechpotężnego Odyna.
– Zgadza się królu...?
– Ach przepraszam, gdzie moje maniery. Jestem Elfrid, król Zjednoczonych Elfów.
– Zjednoczonych? – spytał, cały czas trzymając w berle przygotowane zaklęcie obronne.
– Tak, połączyliśmy się z naszymi pobratymcami z ziemi, ja wziąłem za żonę matkę Layli, Galandre, dzięki temu wzmocniliśmy nasz sojusz. Pewnie jesteście głodni, zapraszam na skromny posiłek – Udali się do rezydencji królewskiej, znajdującej się w olśniewającym drzewie, mającym barwę świeżego śniegu.
     Z racji rangi Lokiego usadzono go tuż przy gospodarzu, a naprzeciw Layli. Wniesiono dymiące półmiski pełnego jedzenia, a na stole położono błękitne amfory z najlepszym winem, wszyscy zaczęli nakładać sobie jedzenie. Król zaczął rozmowę:
– Śmiało częstuj się, specjalnie pod twój asgardcki gust kucharz przygotował najlepsze mięso. Wprawdzie my praktycznie nie jemy taki dań, ale chcąc okazać odpowiednią etykiete, będziemy spożywali wraz z tobą. Jak ci się podoba na pierwszy rzut oka nasza kraina?
– Powiedziałbym, że nawet mój brat Thor znalazłby tu ukojenie, dla swojej wiecznie pędzącej duszy.
– Muszę rzec, że spodziewałem się zupełnie innego człowieka, po tym, jak moja córka cię opisała – monarcha kontynuował dialog, nakładając sobie jedzenie na talerz. Asgardczyk spojrzał wściekłym wzrokiem na elfkę, ta tylko wzruszyła ramionami.
– Jeśli mogę wiedzieć, cóż twa urocza pociecha, mówiła o mnie?
– Arogancki, głupi, pełny pychy, nietowarzyski no i mściwy. – W czasie tej wypowiedzi opisywany niemal zakrztusił się mięsem, po przełknięciu spytał:
– A co ty wasza miłość, o mnie sądzisz?
– Inteligenty, stonowany, a przede wszystkim ostrożny, nie znam nikogo, kto nawet na uczcie, szykowałby się do obrony. – Szybko wygasił zaklęcie i odpowiedział:
– Wybacz królu. Jestem tego zdania, że na nieznanym terenie zawsze trzeba mieć coś w zanadrzu.
– Przemawia przez ciebie mądrość, jednak nie musisz się obawiać odwetu z mojej strony za silne zranienie mojej Layli. Wbrew jej matce, ja uważam, że dobrze jej zrobiło takie lanie. W końcu jest duża szansa na spotkanie istoty silniejszej od nas. Niestety nie odpowiadam za innych mieszkańców, szczególnie tych służących dla niej, z tego, co wiem, nie powinni sprawić ci jakichś problemów. Czyż nie?
– Zgadza się wasza wysokość, jednakże postaram się w przypadku obrony koniecznej, jak najmniej uszkodzić napastników.
– Skoro to sobie wyjaśniliśmy, jedzmy i pijmy – Dalsza uroczystość upłynęła na jedzeniu i krótkich rozmowach przy lekkich dźwiękach miejscowych muzykantów.
     Odprowadzono Lokiego do jego tymczasowego lokum blisko pałacu króla, był trochę mniej zjawiskowy, ale nadal idealny dla gości rangi dyplomatycznej. Zamknął za sobą drzwi, zabezpieczył dodatkowo paroma sobie znanymi zaklęciami i udał się do drewnianymi schodami do sypialni. Wino i ciągłe rozmowy zadziałały na niego niezwykle męcząco, pozbywszy się złotego rogatego hełmu, lekkiej metalowej zbroi oraz zielonej peleryny położył się do łóżka i zasnął.
     Z sufitu każdy jego ruch obserwowała para oczu, gdy cel już spał, cichym zgrabnym ruchem wyskoczyła na podłogę. Chwile postała nad nim, aż w końcu szepnęła:
– Co ty masz w sobie, że tak mnie, przyciągasz. Nie jesteś przystojny, twój charakter jest odpychający i niemalże mnie zabiłeś – Nachyliła się nad nim i znowu prawie niesłyszalnym głosem wprost do jego ucha powiedziała:
– Jednak i tak będziesz mój, mimo że jeszcze o tym nie wiesz. Obiecuje ci to.
      Loki nagle otworzył oczy, oprócz ciemności nikogo nie zauważył, a mógł przysiąc, że kogoś wyczuł. Pewnie to wina alkoholu i zmęczenia. Zaklęcie wykryłoby mordercze intencje i unieruchomiłoby specjalnymi łańcuchami napastnika. Skoro tak się nie stało, to ponownie zamknął oczy i zasnął. Niewidoczny uśmiech z sufitu żegnał nieświadomego boga.
     Poranne promienie słońca zbudziły śpiącego, rozciągnął się i wstał. Ciągle miał głupie uczucie, że w nocy miał gościa, sprawdził stan zaklęcia. Było nienaruszone. Wzruszył ramionami i udał się wykonać codzienne czynności po nocy, zaczął od umycia twarzy.
    Po upływie krótkiej chwili wyszedł z domu, znowu się przeciągnął, zastanawiając się, co ma dzisiaj robić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4