John Payne-Rozdział 2


     Gdy mój żołądek wrócił do normy, uniosłem żółtą taśmę do góry i przeszedłem pod nią. Moim przepitym oczom ukazała się długa uliczka, a w niej mnóstwo niepotrzebnych policjantów. Kiedyś zacząłbym krzyczeć, że zadepczą ślady, teraz jest mi to obojętne, nie spiesząc się, wyciągnąłem z płaszcza paczkę papierosów i srebrną zapalniczkę, pamiątkę po służbie wojskowej w Europie, byłem tam zaledwie rok, a i tak wojna odcisnęła na mnie swoje piętno. Co jakiś czas miewam sen, gdy biegnę przez ziemię niczyją pod ogniem ciężkich karabinów maszynowych i gradem pocisków artyleryjskich, w dłoni ściskam karabin z bagnetem, a dookoła mnie padają towarzysze, z którymi jeszcze rano grałem w pokera. Wpadam do nieprzyjacielskiego okopu, dźgając przy okazji jakiegoś biednego niemiaszka, widzę jego przerażone zielone oczy i gasnące życie, wyrażające tylko nieme pytanie, dlaczego ja? I to właśnie one sprawiały, że budzę się mokry od potu.
     Po kilku próbach udaję mi się zapalić papierosa, zaciągam się głęboko, czując, jak nikotyna napełnia moje płuca, niszcząc je w pewnym stopniu, patrząc na moje narządy, raczej wątpię, by po śmierci komuś mogły posłużyć. Zbliżam się powolnym krokiem z petem w ustach do pani komisarz, trup na szczęście jest w znośnym stanie, oprócz śmiertelnego strzału w serce, nic mu nie dolegało.
     Nachyliłem się ku niemu, lekko przesuwając Jessice, zabity miał mały granatowy melonik, który leżał tuż przy ciele, garnitur w kropki w takim samym odcieniu oraz wypastowane buty, kto by pomyślał, że mogą się aż tak świecić. Jakiś świeżak tuż obok nas zwymiotował na ścianę sąsiedniego budynku, jeśli ten widok nim wstrząsnął, niech lepiej zostanie w komendzie za biurkiem, będąc w wydziale zabójstw, człowiek widzi gorsze rzeczy, niż postrzały. Ja dalej przyglądałem się zwłokom, mając głupią nadzieję, że wstanie i powie nam kto, co, jak i gdzie, lecz byłoby to za proste. Wydmuchałem nagromadzony we mnie dym papierosowy, słuchając jednocześnie raportu mojego ulubionego sierżanta Russo. Chłop był chudy, jak patyk, długi nos i twarz typowego arystokraty, jego szponiaste palce trzymały notes, z którego wyczytywał te swoje rewelacje.
 — Pani komendant, sprawa jest prosta, nie potrzebnie dzwonili po panią. — Jego ton wskazywał na to, że niezbyt akceptuję kobietę na tym stanowisku, ja sam chętnie obiłbym tą jego arogancką twarz, jednak za coś musiałem kupować alkohol, a zrobienie tego na co, mam teraz ochotę, sprawiłoby utratę aktualnej mojej posady, w końcu jest synem burmistrza. Zignorowałem tę pokusę i skupiłem się na podawanych informacjach, zostawiając ich z miejscem zbrodni.
— Tak jak mówiłem, już rozwiązaliśmy tę sprawę. Niedaleko tego zabitego wąsacza znaleźliśmy nieprzytomną prostytutkę w ręku miała rewolwer S&W kaliber 9 mm, w bębenku brakuje jednej kuli, a na lufie widać ślady prochu. Pewnie była naćpana narkotykami, pokłóciła się z alfonsem i wyjęła broń, reszty można się domyślić. Wasza obecność jest zbędna, szczególnie tego ochlejmordy Payne'a. — powiedział z nieukrywaną złością w głosie.
 Miałem już dosyć tego ciągłego obgadywania mnie na tym zawszonym posterunku, gniew przejął nade mną kontrolę, podszedłem do kościstego sierżanta Russo, rzuciłem krótkim:
— Też miło cię widzieć. — Po czym ciosem w podbródek posłałem go na ziemie, w myślach usłyszałem dzwonek gongu, oznajmującego o nokaucie. Wiedziałem, jakie będą konsekwencję tego działania, dlatego rzuciłem do oszołomionej Jessiki swoją odznakę i wyszedłem stamtąd, na całe szczęście Colt był mój, dlatego nie musiałem go zdawać.
     Zrobiłem kilka kroków i wyrzuciłem resztki dymiącego papierosa, na drugiej stronie ulicy wzrok przyciągał neon oznajmujący o barze czynnym 24h, machnąłem ręką na to, jak już się upić to we własnym kącie i niedrogim alkoholem, oszczędzam przy tym swoją godność i zawartość portfela.
     Moje nogi ciągnęły mnie dalej ku mojemu mieszkaniu, miałem gdzieś ludzi, których potrącałem po drodze. By nie myśleć o mojej słodkiej Mary, skupiłem się na głupocie uderzonego przeze mnie policjanta, gdyby trochę pomyślał, zobaczyłby na szyi denata ślad po lince. Sama jego twarz wyrażała agonie, a prostytutka z bronią miała siniak na karku po mocnym uderzeniu, wszystko to wskazywało na osobę trzecią. Jednak tego gryzipiórka interesują wyłącznie rezultaty, kolejne śledztwo zamknięte, statystyki poprawiają się, ludzie zadowoleni. Nie zazdroszcząc im takiego stróża prawa, wyjąłem z wewnętrznej kieszeni płaszcza ciężki pęk kluczy, po czym otworzyłem trzy zamki i przekroczyłem próg mojego mieszkania. Dawno tu nie byłem, jednak wszędzie było czysto i schludnie, moi rodzice zatrudnili parę osób, by sprzątało tutaj, gdy mnie nie ma. Dziwni ludzie, opuściłem ich, chcąc żyć samemu, a oni nadal mnie wspierają, obraz zupełnie niepasujący do typowych bogaczy, mimo to cieszę się, że ich mam. Rozejrzałem się wokół, gdzie nie spojrzałem, tam widziałem Mary, przy oknie malującą zachód słońca, krzątającą się w kuchni, próbującą coś upichcić, mimo dwóch lewych rąk do gotowania, na kanapie w seksownym stroju czekającą na mnie. Potrząsłem głową, by pozbyć się tych myśli, drzwi sypialni wolałem nie przekraczać, zbyt mocne wspomnienia tam na mnie czekają.
     Na stoliku obok telefonu leżała kartka, już z daleka poznałem pismo ojca, pewnie przyniesiona przez wynajętych ludzi. W międzyczasie zabrałem się do otworzenia barku i wyjęcia dwudziestopięcioletniej whisky z Teksas, prezentu na moje urodziny, powstawała, gdy ja się rodziłem. Rozlałem część jej zawartości do szerokiej szklanki i niczym hrabia zasiadłem w wygodnym fotelu, upiłem łyk i otworzyłem list.
"Drogi Johnie słyszeliśmy z matką o sytuacji z Royem, jesteśmy na niego wściekli, zupełnie nie zasługuje na miano prawdziwego mężczyzny z rodu Payne'ów, wiem, że masz trudny okres, ale zadzwoń do nas, twoja siostra Elizabeth martwi się o ciebie..." – Moja ukochana młodsza siostrunia, oczko w głowie całej rodziny, w całym swoim życiu nie widziałem tak dobrej duszyczki, jak ona. Muszę ją w tym tygodniu odwiedzić, jeszcze gotów jest tu przyjechać. Nie chce, by widziała mnie w tym stanie. W końcowej wypowiedzi mojego ojczulka wyczułem radę, by lepiej nie ignorować poczucia matki miłosierdzia mojej siostry. Nikt mnie tak nie rozumiał, jak on, nawet załatwił egzamin wstępny do policji, nie stanowisko, a test. W końcu chciałem się wykazać...
     Opróżniłem szklankę i nalałem następną po brzegi, poczułem, jak alkohol powoli wpływa na moje myślenie, przez mgłę usłyszałem pukanie do drzwi i głos Jess.
— John, wiem, że nie chciałeś tego zrobić. Wystarczy, że przeprosisz, to skończy się, na obcięciu premii... Eh kogo ja oszukuję i tak tego nie zrobisz, pewnie teraz siedzisz zalany w trupa, odtwarzając zawartość swojej poczty. Uważaj na siebie szkoda, by taki policjant się zmarnował. Odwiedzę cię za nie długo. —  Piękna pani Lambert, od kiedy się znamy? Hm... To będzie chyba od początku mojej pracy w policji, czyli będzie już sześć lat, mógłbym nazwać ją swoją przyjaciółką, ileż razy piliśmy do białego rana i rozmawialiśmy o pierdołach? To ona poznała mnie ze swoją siostrą Mary, jednak sam nie wiem, co o niej sądzić. Gdy jest na służbie, zawsze stara się zachowywać oficjalnie, ale po służbie jest zwykłą młodą kobietą, nie kiedy miałem wrażenie, że się we mnie kocha. Co było głupie, zważywszy, że jej jedyną miłością jest praca.
     Cała zawartość szklanki znów wylądowała w moim żołądku i tak pół butelki opróżniłem, chwiejnym krokiem, przewracają się po drodze wiele razy, zamknąłem na zamki drzwi wejściowe. Doczłapałem się do kanapy i ległem na niej, jak długi, po czym sen zamknął me ciężkie powieki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4