Szkarłatny Łowca-Rozdział 7

     Barak T5 mieścił się za akademią, pośród innych podobnych budowli. Każdy z tych prowizorycznych tworów wykonany był z tworzywa sztucznego, żelazopodobnego w kształcie wkopanych pod ziemię walców. Tuż obok znajdowały się puste tereny, gdzie dla danego oddziału odbywały się zbiórki i ćwiczenia. Kompania Zero została zakwaterowany w kwadracie batalionu Tau, liczącą dziesięć budynków po sto ludzi w każdym.
     W środku powitał ich dowódca.
– Witam nowe mięsko! Jestem kapitan Yssen, Majora Scarface już poznaliście. Zapomnijcie o waszej przeszłości, o zadaniu, które dostaliście. Nie jesteście już szpiegami, agentami, czy innymi ścierwami, od teraz jesteście batalionem Tau kompani piątej, za mną znajdują się wasze prycze oraz szafki ze sprzętem. Mój zwierzchnik niechcący wprowadził was w błąd, od niedawna stosujemy inny system numeryczny i weteranowi trudno jest przestawić się na niego. Dobra koniec gadania to wojsko, a nie zbiorowisko dyplomatów. Krótko i do rzeczy. Ustawicie się w kolejce, po czym dostaniecie swoje nowe miano, szukacie szafki z tymi cyframi i od teraz tam jest wasze miejsce. Ruchy, ścierwojady! – Dopiero teraz Zero mógł rozejrzeć się w środku, choć nie było na czym zawiesić oka. Ciągnące się w rzędach wnęki sypialne z metalowymi skrzynkami przy suficie i na podłodze, święcące z daleka numerami. I tyle, żadnych innych mebli, czy wyposażenia, plusem jednak było to, że odległości miedzy „łóżkami” były naprawdę duże, dzięki temu rekruci mieli odrobinę pozornej prywatności.
     Nadeszła kolej na Zero, otrzymał numer T5042 oraz na całe szczęście dla niego górną pryczę, następnie postanowił sprawdzić sprzęt. Wspiął się po krótkiej drabinie i otworzył szafkę, w środku znajdował się czerwony pancerz, hełm z wizjerem i filtrem powietrza oraz spodnie i buty. Przydziałową bronią był przestarzały już model miotacza T7 z podświetlanym celownikiem bez wspomagania, czyli pociski nie dolecą w nocy, a w dzień zależne to będzie od umiejętności strzelca. Niby logiczne, ale patrząc na model dziesiąty, wyposażony w różne celowniki, przełącznik szybkości ognia i w lżejsze części, jego poprzednik był tylko działającym złomem. Zero otworzył boczną klapę broni, sprawdzając magazynek. Ogniwa... I to nie jonowe, a fotoniczne, mające o wiele więcej usterek i skłonność do nagłych wybuchów, gdy się nadmiernie przegrzeją.
     Gdy nasz bohater podziwiał "wspaniałe" nowe wyposażenie, ktoś klepnął go w ramię, odwrócił się z miotaczem w ręku.
– Hola, hola kolego, nie celuj we mnie tym paskudztwem. – Pod nim stał niska istota o ciemnej karnacji i małych rogach na głowie, prócz nich przypominał człowieka.
– Spokojnie, to tylko nawyki z dawnej pracy. – Schował broń do szafki i zeskoczył do swojego nowego sąsiada.
– Nawet nie zapytam, z jakiej. Jestem Ramzes z planety Set. – Uścisnęli sobie dłonie, nadal obserwując siebie z ostrożnością.
– Myślałem, że w systemie Pirad nie istnieją inteligentne formy życia.
– No wszystko w tym zakątku galaktyki próbuje nas zabić, ale nadal żyjemy na ośmiu planetach tego układu, choć różnimy się paroma cechami, w końcu co orbita, to inny szczep. – Zero poczuł, że polubi nowego kolegę, jednak jednocześnie podejrzewał, że coś z nim jest nie tak.
– Dziwie mnie, że Cesarstwo mimo swojej wyhodowanej z probówki armii, potrzebuje innych rekrutów i przyjmuję każdego, nie sprawdzając nikogo.
– Widzę, przyjacielu, że jeszcze nie wiesz, w co się wpakowałeś. Najpierw jednak podaj mi swoje imię, nie lubię rozmawiać z nieznajomym.
– Zwę się Zero, co masz na myśli z tym wpakowaniem się?
– Piękne imię ludziu? Humanie? Jak ta wasza rasa się zwie. A już wiem, człowieku. Zanim odpowiem na twoje pytanie, popatrz na rozkład oddziałów w Cesarstwie, a wiele zrozumiesz. Od Alfy do Thety masz bataliony, pułki doborowej piechoty, owoc pracy naukowców, nie znają strachu, w pełni lojalni oraz silni, zręczni i inteligentni w pewnym zakresie. Krążą plotki, że badacze prowadzili zbrodnicze doświadczenia, tylko po to, by stworzyć odpowiednie DNA. – Obrazy ludzi w białych kitlach i maskach wraz ze wspomnieniami ogromnego bólu pojawiły się w głowie Zera. Skupił się na słowach Ramzesa, by ponownie zamglić przeszłość. – Potem od Joty do Sigmy mamy podstawowe jednostki, tak zwane niedoróbki, które nie pasowały do elity, ale nadal są pożyteczne. I na koniec od Tau do Omegi mamy same odpadki, rekrutów zebranych z wszelkich stron galaktyki, skuszonych stałym zarobkiem. Dlaczego mając swoich żołnierzy, stworzyli tę ostatnią cześć swojej armii? Odpowiedź jest prosta, produkcja sztucznych i ich szkolenie trochę trwa, a nas jest baardzo dużo. Śmiecie wykonują najgorsze zadania, mając gdzieś straty, w końcu zawsze mogą nas wymienić na innych wyrzutków.
– Nie boją się szpiegów, czy innych agentów?
Ramzes roześmiał się na to pytanie.
– Jeśli na to liczyłeś, będziesz zawiedziony. Nasi dowódcy, czy to kapitan, czy też major dostają tylko szczątkowe instrukcje, nie mają dostępu do żadnych danych, prócz tych, które przyniosą im kurierzy. W swojej pracy żołdaka tylko raz widziałem gwardzistę, a wyżsi normalni oficerowie nie zapuszczają się w nasze towarzystwo, widzisz, że przechodząc przez jedną dużo ścianę, trafiasz na ogromną drugą.
– Zaraz, zaraz, przecież jesteś rekrutem, to dlaczego mówisz, jakbyś już tu pracował? – Ogromne łapsko spadło na jego ramię, Zero nie przypuszczał, by taka niska istota miała takie wielkie dłonie.
– Gratuluję ostrożności i rozwagi, to już moje drugie życie, jako kadeta. Ostatnim razem przesłużyłem kilka lat, zarabiając na swoją rodzinę. Za swoją wierną służbę otrzymałem możliwość odejścia, skorzystałem, lecz wróciłem. Moich bliskich zabiły pustynne, mroczne pająki, a samemu trudno siedzieć. – W sercu Zera pojawiło się dziwne uczucie, czyżby współczucie? Chyba starzeje się, skoro myśli, jak baba.
– Lekko nie miałeś, jak w ogóle na twój lud mówią? Setranie, Setowie?
– Jestem Setianem, od urodzenia gotowi jesteśmy na śmierć, w końcu warunki życia i natury nie skłaniają do innych pomysłów. Co do moich bliskich wierzę, że pożeraczka serc musiała obejść się smakiem i cała czwórka cieszy się z pobytu na polu trzcin. – Ich rozmowę przerwał krzyk kapitana, by zebrali się na placu obok baraku.
     W szeregu po pięciu nadal w cywilnych ubraniach czekali na dalsze rozkazy.
– Słuchać mnie! Tau pięć, za chwile przebierzecie się w ekwipunek i zaczniecie trening. Zanim jednak to zrobicie, przedstawię wam kilka zasad. Pierwsza, broń trzymacie lufą do dołu, nie chcę, by którykolwiek żółtodziób postrzelił swojego, albo – co gorsza – oficera. Druga zasada to taka, że nie myślicie, tylko słuchacie, wyjątkiem jest odpowiedni rozkaz. W czasie szkolenia wykonujecie w stu procentach każde polecenie, nie wiem, ilu z was miało kontakt z bronią, ale może być niebezpieczna nie tylko dla wroga, a i dla operującego nią, tak więc rączki, kończyny przy sobie, żadnego grzebania, dotykania i naciskania, tutaj nie znamy pojęcia broni ćwiczebnej. Wasz rozkład dnia będzie codziennie taki sam. O piątej pobudka, macie godzinę na poranną gimnastykę, higienę oraz śniadanie. Od szóstej do dwudziestej drugiej trening z bronią palną, granatami i innym wyposażeniem oraz walka, ćwiczenia fizyczne. Na kolacje i inne pierdoły otrzymacie godzinę, po czym gasimy światła i idziecie spać, za każdy szmer, rozmowę w godzinach snu, będziecie ukarani, jako barak. Jeśli jeden z was coś spartoli, płacicie wszyscy. Dalej! Przebierać się, macie dziesięć minut na to, każda minuta spóźnienia to dodatkowe dwa kółka na bieżni. – Zero prychnął, dla niego wystarczy chwila, by być w odpowiednim rynsztunku, kto wie, może ta przygoda przyda się do udoskonalenia umiejętności? Z tą myślą zajął się zakładaniem pancerza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4