Koleje losu cześć II (TW 01)
Ostry ból pulsował w mojej czaszce, skutecznie uświadamiając, że wstałem. Chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku, lecz odkryłem, że jestem związany na drewnianym krześle i nie mam swobody ruchu. Rozejrzałem się, jednak odkryłem tylko ciemność, przeplataną skrzypnięciami i miarową pracą silników. Gdzie ja u diabła byłem? Nagle usłyszałem jakieś męskie głosy, a następnie otwieranie drzwi u góry. — Ale szefie... — Zamknij się, Jegor. Jak komisarz usłyszy, co się stało... Łubianka będzie tylko wspomnieniem łagodnej śmierci. Oślepiające światło zalało me oczy, uniemożliwiając swobodne widzenie. — Nie dość, że nie macie teczki i medalionu, to pakujecie się na statek z dziewczyną i chłopakiem. Gdy moje oczy choć trochę przywykły zauważyłem dwa cienie, stojące tuż przed krzesłem. Czyżby to właśnie oni, byli ów czerwonymi, przed którymi ostrzegała, uratowana panienka? — Nie mogliśmy inaczej postąpić towarzyszu. Tamta trójka wybiegła jak oparzona z baru. Nic nam nie powie...