Upadły-Rozdział 2

        Szum trawy, zapach wonnych drzew, śpiewające ptaki to jedyne rzeczy, które potrzebne były Nero. Ledwo się powstrzymywał, by nie ruszyć w stronę odległego oceanu, wołającego go dźwiękiem swych fal. Wiatr delikatnie muskał ciało, a promienie słońca delikatnie dotykały zmęczonych powiek. Jak to możliwe, że ludzie porzucili to piękno, otaczając się grubymi murami i zimnymi budynkami.
     Odpoczywał na małej górce, skąd miał doskonały widok na horyzont i rysujące się złote miasto. Heliopolis, głównie miasto kultu boga słońca, widoczne z daleka, nęcące swym podejrzanym blaskiem. A jeszcze tysiąc lat temu znajdowało się tu wspaniałe jezioro z przezroczystą, czystą taflą wody. Dawny rywal musiał pokazać nawet tutaj swą chwilową wyższość, zamieniając cud natury w ceglany i lodowaty świat.
     Następne dwa dni zajęło dotarcie do zdobionych wrót metropolii. Tłum ludzi, smród niedomytych ciał i prażące słońce, Nero czuł, jakby stał w kolejce do piekła, ścisk i brak wolności, powoli rozumiał uczucia ptaka uwiezionego w klatce. Jedynym plusem było wpuszczanie przez straż każdego, kto wyglądał na człowieka i nie było chory.
     Żołnierz znudzonym okiem obejrzał z góry na dół, kolor włosów zrzucił na młodzieńczą fantazję i wpuścił go do środka. Wnętrze Heliopolis wyglądało tak, jak to sobie wyobrażał. Wąskie uliczki niosące odór wszelkich możliwych wydzielin ludzkich, czy mieszkańcy nie mieli węchu? A może stracili go, przebywając w tym strasznym miejscu.
     Sam nie wiedział, dlaczego tu przybył. Ciekawość? Nostalgia dla dawnego ulubionego miejsca? Coś go ciągnęło do tego miejsca, coś, czego nie można było logicznie wytłumaczyć. Lecz gdzie teraz? Nie miał pieniędzy, kontaktów, by zrobić cokolwiek. W oddali ujrzał idący patrol z wielkim słońcem na czarnych pancerzach, uzbrojony w długie włócznie i szerokie, prostokątne tarcze. Wolał nie ryzykować zaczepki, kto wie, jakimi standardami i wartościami kieruje się ochrona miasta. Założył kaptur na głowę i skręcił w pierwszą, lepszą uliczkę, szybko żałując swojej decyzji.
     Znalazł się w najgorszej dzielnicy, unikanej przez odwiedzających, przymusowy dom dla biedaków. Smród sto razy gorszy niż na głównej ulicy, wraki ludzkie siedzące w łachmanach, zastygły w jednej pozycji. Ich nadzieja zgasła już dawno, a wspaniałe marzenia o dostatnim życiu ku chwale Heliosa, legły w gruzach rzeczywistości. Nie mając chęci powrotu, ruszył dalej w głąb ciemnej strony miasta. Niemal co kilka kroków był zatrzymany przez  czarnorynkowych handlarzy, naganiaczy do burdeli, nieletnie prostytutki, rodzice chcących sprzedać swoje pociechy za bochenek chleba. Jak to możliwe, że zostawiał skłócony wewnętrznie świat, a obudził się w o wiele gorszym. Czy jego porażka nie miała dać światu upragnionego dostatku? Być może jego klęska otworzyła drogę destrukcji i pożogi. Im więcej drogi było zanim, tym
 bardziej wzrastało przerażenie Nero. Przegrywając z pozostałymi, mógł oddać niedźwiedzią przysługę zwyczajnym ludziom.
     Nagle w zabrudzonym kącie ulicy dojrzał budynek ze znajomym symbolem trzech fal.
– Niemożliwe... Świątynia wody w tym miejscu? Jak? – Zasypując głowę pytaniami, spoglądał z niedowierzaniem na znak, który dawniej go reprezentował. Gdy podszedł bliżej i stanął między dwoma, kamiennymi kolumnami ze zdumieniem ujrzał mnóstwo chorych ludzi w łachmanach i kapłanów w błękitnych, pobrudzonych szatach poruszających się wśród nich. Kult Boga wody nadal istniał, pomimo tego, że reszta świata o nim zapomniała. Mieszanka wielu uczuć rozlała się w sercu Nero, równie dobrze mogła to być pułapka. Sprawdzenie co tu się dzieje, było silniejsze od niego, w końcu też miał serce. Nasuwając głębiej kaptur, wkroczył niepewnym krokiem do środka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4