Maska-Rozdział 7

Gdy świt przybył, po burzy prócz licznych kałuż i mokrej trawy nic nie zostało. Damian głośno oddychał w równym tempie, jego ciało szybko dochodziło do sprawności, głównie dzięki ziołom i lekom Ateny. Otworzył swe zielone oczy, leżąc na boku, szybko analizował aktualną sytuację. Po przypomnieniu sobie wczorajszych wydarzeń rozejrzał się wokół. Tuż pod oknem, w porannym świetle dnia, oświetlona rześkim słońcem, leżała dziewczyna. Jej blond, długie włosy rozłożone swobodnie na pościeli wprost promieniały blaskiem, wraz ze śpiewnym trelem ptaków, dodającym całej scenie specjalnego uroku, przypominała księżniczkę, a nie krwawą wojowniczkę. — Długo będziesz się tak gapił? — Jej piękne usta poruszyły się, lecz oczy pozostały zamknięte. — Nie mogę spać, a nie chce mi się wstać. — Nie gapiłem się. Spoglądałem tylko na okno — odparł z irytacją. — Bajdurzenie. Bandaże nadal trzymają? — Popatrzyła na niego oczyma, barwy najpiękniejszego szmaragdu. Delikatnie przewrócił się na...