Mur-Część II-Rozdział 7

     Ożenić się z dwiema kobietami, pochodzącymi z bestioludzi, założyć nową osadę, ujednolicić prawa, zadbać o wyżywienie, stworzyć ochronne zaklęcie i do tego nie zginąć. Cóż za prosty plan, szkody tylko, że ja tak bardzo się do tego nie nadaję. Samotny wojownik, któremu ciągle przytrafiają się porażki, ma być wodzem, odpowiedzialnym za wiele istnień. Bezsens. Westchnąłem ciężko przed taflą wody, służącej mi za lustro. Dzisiaj dzień wesela i nowego życia, plemię przepełnione jest radością, w końcu wreszcie jakaś pozytywna nowina, nieowiana śmiercią i zniszczeniem, niestety nie potrafię się cieszyć, tu nawet nie chodzi o panny młode. Kira i Freja są niesamowitymi pięknościami, ognistowłosa lwica o ciężkim charakterze i niesamowicie delikatnym wnętrzu i srebrnowłosa wilczyca, szczerze ufna w ścieżki losu, jej lojalność przerasta wszelkie wyobrażenia. Obie smukłe, wysportowane, o twarzach anielic. Mogłyby ze spokojem żyć między ludźmi, gdyby nie ciągłe kłótnie. Niczym ogień i woda nie mogły się dogadać, niszcząc przy tym krajobraz. I ja miałem stworzyć nowe plemię?
— Ucieczka nic nie rozwiąże, przyszły mężu mojej córki. — W odbiciu pojawiła się sylwetka wodza.
— Nie zamierzałem uciekać.
Czerwone Słońce tylko roześmiał się.
— Każdy mężczyzna żeniący się, ma jedne i te same myśli. Możemy być niesamowicie pewni przed, jednak gdy dojdzie do tego dnia, dopadnie nas fala wątpliwości. Czy dam radę, po co to małżeństwo? Czy będzie ona wierna? Czy ja nie dam się pokusie? Jak poradzę sobie z nowymi obowiązkami? Może teraz uciec, nim będzie za późno? — Spojrzał na mnie i ponownie roześmiał się. — Widzę, że trafiłem w sedno. Nie jesteś osamotniony w tych nagłych wewnętrznych pytaniach, w końcu małżeństwo niezależnie od kultury i rasy, oznacza największe zobowiązanie i obowiązek, jaki istnieje.
— Myślałem wodzu, że zechcesz mnie namawiać do ucieczki. — odpowiedziałem, usilnie walcząc, by nie usiąść na ziemi. Dziewczyny zabiłyby mnie, gdybym przyszedł w ubrudzonym nowym ubraniu.
— Aktualnie jesteś na neutralnej pozycji. Od pierwszego spotkania zrobiłeś tyle, by wyjść na zero. Przyznaje, że z niechęcią patrzę na to małżeństwo i to nie chodzi o ciebie. Nasze dwie rasy od wieków ze sobą walczą, jesteśmy otoczeni takim kołem nienawiści, że tylko samobójca może je powstrzymać. Mamy odmienne poglądy na życie, różnimy się praktycznie wszystkim, więc czy jest sens, by dwie z naszych wychodziły za jednego z waszych?
— Jeśli chodzi o nienawiść i walkę, to tak samo jest po dwóch stronach. Nie chodzi mi tu o walkę między nami, ale o konflikt wewnętrzny. Wojny domowe istnieją o wiele lat dłużej niż zewnętrzna walka.
— Tu akurat zgodzę się z tobą. By się mordować i kłócić wystarczy błahy powód. To cecha pierwotna, mówimy o sobie, że jesteśmy już daleko w przód, jeśli chodzi o postęp, a nie potrafimy wyzbyć się tego, co jest w nas od początku. Nawet jeśli ten powód jest nie ważny, to co z różnicami? Czy potrafisz uczynić coś wbrew temu, co się nauczyłeś?
Nastała chwila ciszy, podczas której mogłem trochę pomyśleć.
— Czy widząc rwącą rzekę, przepłyniesz ją wpław? — spytałem wodza.
— Co za pytanie, jest to niemożliwe.
— Mimo tego, że nauczyłeś się, że tylko tak możesz przekroczyć przeszkodę wodną? Oczywiście znajdą się głupcy, próbujący to zrobić, jednak świadomy swej niedoskonałości, zacznie rozglądać się za innymi rozwiązaniami. Rozejrzysz się, znajdziesz drzewo. Najpierw po prostu za pomocą narzędzi zetniesz je i spróbujesz przerzucić nad wodą. Po wielu próbach wreszcie ci się uda, mimo tego, że przejście nadal jest niebezpieczne, odczuwasz radość z tego małego zwycięstwa. Za jakiś czas stwierdzisz, że rozwiązanie jest zbyt prymitywne, zetniesz kolejne drzewo i porąbiesz je na mniejsze części, z pomocą innych wbijesz pal i zaczniesz budowę prawdziwego mostu, gdy skończysz, zauważysz, że tamto drzewo pękło i wpadło do wody, znów wygrałeś. Mija kolejny czas, a powódź niszczy twoją pracę, odbudowujesz, żywioł ponownie go niszczy. Czy się załamujesz? Nie, wściekły na durną naturę, zaczynasz szukać czegoś, czego tak łatwo nie zniszczy. Tworząc nowe narzędzia, przyswajasz sobie kamień, z którego tworzysz stabilny, mocny most. Jaka jest puenta? Otóż każdą przeszkodę można pokonać, tylko nie jest to takie łatwe, ani szybkie. — Skończyłem opowiadać, wpatrując się w błękitne niebo.
— Mówisz mądre rzeczy, czyżbyś podbierał zioła szamanowi?
Nie mogłem się nie roześmiać.
— Szaman skrzętnie broni dostępu do nich. Ta historyjka nie jest moja, opowiedziała mi ją matka, gdy po raz kolejny, nie mogłem jej pokonać. Powiedziała również, że Bogini dała nam po to właśnie rozum, byśmy się uczyli i przezwyciężali wszelkie trudności. Niestety, by wielu rzeczy dokonać, musimy działać razem, a pokłóceni i rozdzieleni, jesteśmy skazani na autodestrukcje.
— Zobaczymy, jak wykorzystasz swoje mądrości, gdy będziesz po ślubie. — Skwitował Czerwone Słońce.
— Masz racje wodzu, bez kobiet wprawdzie byśmy nie wytrzymali, jednak z nimi też nie jest za dobrze. Mniejsze zło, które pragniemy z całego serca.
— Dobra koniec tej paplaniny, jeszcze moi ludzie pomyślą, że cię lubię. Wracaj do dziewczyn, niebawem wasz czas. — Odwrócił się plecami i zaczął odchodzić.
— A jeszcze jedno pytanie, dlaczego zgodziłeś się na utworzenie nowego plemienia z dwóch różnych?
— O czym ty mówisz? Przecież to mój plan, choć w innym wykonaniu. Jak inaczej stworzyć konfederacje jak nie w takim połączeniu. Na dodatek większość będzie spoczywać nie na mojej głowie, czyż nieidealne rozwiązanie? — Odszedł, śmiejąc się głośno. W moją stronę zmierzały wściekłe wybranki. Jedna odziana w czerwono-pomarańczowa suknie, a druga w niebiesko-srebrną, wyglądały przepięknie, choć ich twarze pełne były zdenerwowania. Wysłuchując całej wiązki przekleństw i epitetów, ruszyłem wraz z nimi w kierunku miejsca ceremonii.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, trzeba przyznać że czerwone słońce może jeszcze nie lubi Shadowa to jednak akceptuje już...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, trzeba przyznać że Czerwone Słońce może jeszcze nie lubi Shadowa to jednak akceptuje już go...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4