Zmierzch Ostrza – Rozdział 24

Mdłe światło dość skromnie rozjaśniało zdobiony różnymi wzorami sufit. Thomas leżał w ogromnym łóżku, wpatrując się w górę, próbując odgadnąć, co oznaczają te symbole. Bez skutku albo tylko właściciel znał ich prawdziwy sens, albo autor był zbyt leniwy i wykonał to losowymi pociągnięciami dłoni. Znudzony przeniósł wzrok na resztę olbrzymiego pomieszczenia, zakończonego wysokimi i przestronnymi oknami ze złotymi kotarami. Czuł się niesamowicie obco tam, gdzie powinien znaleźć spokój i odpoczynek. Zabrzmiało pukanie do drzwi. Zapewne sam ruszyłby otworzyć, ale ani myślał, pokazywać się w nowym, jaskrawym stroju, godnym miastowego klauna, niż poważnego wojownika. — Proszę, wejść — odpowiedział, leżąc w najciemniejszym kącie pokoju. Przynajmniej łóżko stało tam, gdzie powinno. — Śpisz, bracie? — spytał Edmund, wchodząc do środka. Tak, jak starszemu przydzielono kolory, jakby wpadł do kadzi z wieloma farbami, tak młodszy przypominał kamień szlache...