Upadły Anioł - Rozdział 8

Błysk pazurów w ciemnej alejce w ciągu pięknego dnia, paskudnie śmierdząca ślina brudząca mi buty i głośne powarkiwania niknące pośród zgiełku ruchu ulicznego, a na końcu ja z obolałą czaszką, próbujący wymijać uderzenia wilkołaków. Wszystko oczywiście w szybszym tempie jak na przewijanym filmie. Był tylko jeden problem... Tu groziło mi całkiem realne niebezpieczeństwo. — Nie wiem, co w tobie widzi ten podrzędny demon... — Amon, który jeszcze nie tak dawno marudził o marnowaniu czasu, teraz z lubością przyglądał się temu morderczemu spektaklowi. — W moim mniemaniu nie nadajesz się nawet na chwilową zabawkę. Ot zwykły śmieć. W jaki sposób wzbudzałeś przerażenie wśród mojej rasy? Tego nie wiem... — Wiesz, że mawiają, że ranna bestia bywa najgroźniejsza? — Posłałem włochate monstrum wprost w stertę śmieci, tracąc przy tym buta. Mistrz walki... Nie ma co. Ledwo uniknąłem odgryzienia ręki. Ach, ile dałbym za choćby krótki miecz, albo gruby patyk. — Najpierw trzeba taką be...