Czarna Błyskawica - Rozdział 14

Wydarzenia potoczyły się nie tylko bardzo szybko, ale również w niezbyt pozytywną stronę. Przewozili go szerokimi noszami, przypiętego od stóp do głów, miał wrażenie, jakby ponownie przekroczył bramy piekieł. Po kolei mijane drzwi, cienie w półprzeźroczystych siatkach, pod nimi cienkie wnęki, przytłumione krzyki, szaleńcze jęki. Przewieźli go nieprzytomnego, uśpionego narkotykiem, nie wiedział, gdzie, ale znał to miejsce. Wprawdzie nie personalnie, ale o tym rodzaju ośrodka trudno by mówić szpital, to jeden z tych kompleksów, w którym znikają ludzie, a w aktach albo w ogóle nie widnieją, albo przedstawia ich lakoniczny wpis, zupełnie nieprzyciągający uwagi. Czarna dziura, osłaniania przez mgłę wojny. Zresztą czyż wojna nie stanowiła raju dla wszelkiej maści szaleńców, pseudonaukowców, realizujących najbardziej nikczemne fetysze, nazywając to nową bronią? W końcu chyba nie istnieje państwo, rasa niechcąca pokonać wroga czymś nowym, znacznie potężn...