Czarna Błyskawica - Rozdział 15

     Cały obóz przepełniony był plotkami o nowej pani oficer, a przydomek Srebrna Wiedźma niemalże zawsze asystował przy jakichkolwiek wzmiankach. Trudno nie wspomnieć o licznych zakładach wszelakiego typu, od przespania się do pobicia, lecz tak jak wielu mówiło dużo, tak wszyscy odpadali na starcie. Zginąć dla wygranej, dla kilku banknotów? Skoro największy twardziel zginął od jej kuli, to czy miało to jakiś sens?
     Emilia nawet cieszyła się ze swojej renomy, choć w głębi duszy żałowała, że musiało do tego dojść. Oczyma wyobraźni widziała siebie jako wspaniałego generała, za którym z pieśnią na ustach ruszali żołnierze. Niestety rzeczywistość bardzo szybko weryfikuje i oddziela idealizm, zostawiając jedynie prawdę.
     Teraz siedziała w gabinecie generała, słuchając wystrojonego koguta, żywcem wyjętego z parady, który wojnę znał raczej z tyłów i pięknych, zwycięskich marszów. Nie cierpiała takich oficerów. Klauni myślący, że żołnierz to kukła do strojenia i prowadzenia odpowiednich pokazów.
— Generale.... — Odwrócił się w stronę mężczyzny, siedzącego za biurkiem. Włożył rękę w szczelinę kamizelki między mosiężnymi guzikami, poprawił monokl na nosie. — Było wiadome, że niewiasta nie może być oficerem wyższym, no, chyba że chodzi o zaopatrzenie lub inne tyłowe funkcje. — Palcami pokręcił wąsikiem i spojrzał z pogardą na dziewczynę. — Lecz jej kroki podjęte po relokacji, ukazały również prawdziwe oblicze. Taka agresja nie powinna mieć miejsce w nowoczesnej, cywilizowanej wojnie. Oficer to dżentelmen w każdej krasie, bez zbędnych emocji podchodzi do swojej pracy, zawsze nienaganny, schludny... Ta kobieta...
— Zamilcz, idioto... — Emilia miała dość, od lat musiała zduszać własne zdanie, w końcu księżniczka nie powinna tego i tamtego... Teraz znowu to samo. Ile można? Zamierzała zaryzykować, wuj Pontius nie lubił pokornych, czekających na to, co będzie.
— Jak śmiesz... — Jego twarz przypominała nos klauna, a małe ślepia jakby jeszcze bardziej zapadały się w sobie, miażdżąc grube szkło w srebrnej oprawie.
— Mogę być niższa stopniem od pana, lecz odpowiedni szacunek dotyczy również kontaktu w drugą stronę... — Podeszła bliżej, świdrując oczyma nędzną istotę. Generał nie zamierzał interweniować, przynajmniej nie w tym momencie. Powrót do nudnych dokumentów bynajmniej do tego nie zachęcał.
— Jako oficer niższej rangi powinna, pani poczekać aż skończę... — Stuknął laską tak mocno, że zrobił wgniecenie w podłodze gabinetu.
— To nie jest przemowa, hrabio — odpowiedziała krótko. — W tym momencie nasi ludzie pozbawieni są dowództwa i zamiast ćwiczyć, obrastają w tłuszcz.
— Duby smalone... Zarzuty wyciągnięte z palca. — Jego twarz powróciła do poprzednich barw, lecz na pięknym stroju zaczęły pojawiać się plamy. Emilia uśmiechnęła się w duchu, w tym kraju im lepiej coś wyglądało, tym gorzej służyło. Brzydka praktyka albo ulotne piękno. Wolała to pierwsze.
— Doprawdy? — Palcami zabębniła o ramię. — Jak więc nazwać żołnierzy, którzy nie przestrzegają regulaminu oraz dają się ponieść własnej chuci i porzucając przypisaną strefę, rozkazy, pozwalają, by strona zwierzęca wzięła nad nimi górę? Czyżby cisza była odpowiedzią na to pytanie? — Pozwoliła, by na ustach wykwitł uśmiech. — Ja odpowiem, hrabio. To niesubordynacja i pogwałcenie zasad. Panie generale, pozwoliłam sobie sporządzić stosowny raport... — Z dotąd ukrytej obok fotela aktówki wyciągnęła kilku stronicowy dokument. — Wynika z niego jasno, że ponad połowa żeńskiego personelu padła ofiarą gwałtu, a część również zbiorowego, dodatkowo aż dziewięćdziesiąt procent narażana jest, na molestowanie seksualne oraz niestosowne propozycje od wyższych rang. Nie liczę tutaj aluzji słownych ani innych drobnostek, które nie miały większego wpływu na zagrożenie. — Podała kartki mężczyźnie i czekała na reakcje.
— To jakiś nonsens, generale. Te kobiety zapewne same do tego doprowadziły albo mszczą się. Żołnierze mają luźne podejście do związków. W końcu kadra dowodząca to elita państwa nie będą się żenić z byle wieśniaczkami. — Spojrzał na papiery z widoczną irytacją oraz niesmakiem. — Zresztą nie widzę tutaj imion i nazwisk świadków, nie możemy potwierdzić tych oskarżeń.
— Hrabio może dla pana gwałt to prosta urzędowa sprawa, z masą papierków i poziomem wyczucia trolla górskiego, ale dla ofiar jest i będzie to koszmar, delikatna sprawa. Chyba nie sądzi, pan, że zaraz podam tu ich dane, tylko po to, by zostały zlinczowane przez żołnierzy? — Zamknęła teczkę i odłożyła ją na miejsce. — Wbrew temu, co myślą o mnie inni, nie pragnę, by każda kobieta zajęła wysoki szczebel w naszej chwiejnej drabinie. Chce, by nie odczuwały zagrożenia od własnych towarzyszy i by każda sprawa została potraktowana pojedynczo, w odpowiedni oraz profesjonalny sposób, bez ogólników, czy też zbiorczego punktu widzenia. Nie odniósł się, hrabia również do innego problemu, czyli awansowania, czy to żołnierkę, czy też kogoś z jej otoczenia w zamian za korzyści cielesne. Z tym że przeważnie chodzi nie o nią samą, tyły zapełniają górną granicę awansu. Nie mam kompetencji, by wypowiadać się o aspekcie moralnym w tym zagadnieniu, lecz jeśli dotyczy ona tak ważnej części armii i nie jest ona w pełni dobrowolna, to śmiało możemy mówić o problemie.
— Czy to źle, że żołnierze rozładowują w ten, czy inny sposób nagromadzoną energię? A może mamy im otworzyć burdel? — Zdjął monokl i zaczął go czyścić, wyjętą wcześniej błękitną chusteczką. — Jesteśmy tylko ludźmi.
— Zgodzę się, że jesteśmy tylko ludźmi, ale dodam do tego, że przede wszystkim żołnierzami. Jak mamy skutecznie stawiać opór bądź go dławić, skoro mamy nad sobą niekompetentnych oficerów, awansowanych nie za umiejętności, tylko z powodu albo przysług, albo pochodzenia. Weźmy na przykład moją osobę. Gdyby generał był innym człowiekiem, zapewne już teraz zajmowałabym o wiele większe stanowisko, niż pan, tylko z racji tego, że pochodzę z rodziny królewskiej. Nie wyszkolona, bez doświadczenia, znająca realia wojny tylko z ust innych ludzi, bądź książek. Ilu żołnierzy straciłabym, gdybym otrzymała rozkaz zniszczenia bazy buntowników?
— Czy pani oficer insynuuje, że zwykły wieśniak mógłby być lepszy od szlachty? — Jego mimika była tak przewidywalna, że mógłby spróbować sił w teatrze.
— Musiałby być to naprawdę wyjątek, hrabio — odpowiedziała, poprawiając włosy. — Talent jest istotny, lecz wyszkolenie stanowi odpowiednią podstawę, by móc go przekuć w umiejętności. Akademie są i zapewne będą zarezerwowane wyłącznie dla osób błękitnej krwi i to się nie zmieni. Jednakże nie oznacza to, że byle szlachcic zostanie zaraz geniuszem, kwestie predyspozycji danego człowieka.
— Dobra wystarczy. — Generał nabił fajkę i podpalił. — Możecie gadać tak cały dzień i tak nie dojdziecie do odpowiedzi. Widzę tu dwa rozwiązania albo wydalę, oficer Emilię i zawieszę, pana hrabiego, przeprowadzając śledztwo w związku z tym raportem... W końcu personel żeński jest pod pana opieką. — Gestem dłoni uciszył ich, zanim zaprotestowali. — Albo uznam skargi za nie ważne, a sam uznam, że niestety doszło do przeoczenia w naszym łańcuchu dowodzenia, przez co pewne części uległy zardzewieniu. W końcu nasza armia ma pod sobą ogromną ilość ludzi, łatwo o błędy, które nie stanowią winy dowództwa. Przeprowadzimy śledztwo z użyciem żandarmerii.
— Generale... — Hrabia oparł się o biurku, nie wierząc to, co słyszy.
— Nie możemy pozwolić, aby nasi ludzie przypominali rozpasany motłoch. — Jego spojrzenie zmroziło wszystkich dookoła. — Jeśli pozwolimy, aby żołnierze traktowali tyły jako burdel, to jak ma to wszystko działać, gdy osoby do tego przydzielane są notorycznie nagabywane? Zresztą kwestie popędu rozwiążemy niebawem, już teraz odpowiedni ludzie zbierają "chętne" dziewczyny lokalne do paru domów wyznaczonych w kilku wioskach dookoła nas. Armia to siła, a siła to kontrola. Hrabio, wróg nie śpi i uderza tam, gdzie jesteśmy najsłabsi i najbardziej zrelaksowani. A gdzie mężczyzna czuje się spokojnie jak nie w ramionach pięknej dziewoi? Byłem wielokrotnie świadkiem, jak oficerowie, czy też zwykli żołnierze, zdradzali nieświadomie ważne informacje, kierując się wyłącznie tym, co mają w spodniach.
     Emilia zagryzła zęby. Była głupia, myśląc, że los kobiet mógłby zainteresować kogokolwiek. Ten szlak mimo drobnego przetarcia wciąż pozostawał zarośnięty stereotypami i dawnymi przesądami. Powoli nienawidziła szlachectwa, tak bardzo osłanianego przez przywileje. Jak egzekwować zasady, stosując podwójne standardy? Armia musiała przejść ogromną przebudowę z błękitnej krwi na umiejętności. Nowa definicji szlachty? Może specjalna jednostka do jej karania? Nie.... To by nie zdało egzaminu, synalek na pewno zaraz ruszyłby do rodziców. Już zaczynała rozumieć, dlaczego wujek Pontius postąpił tak, a nie inaczej. Polityka zawsze powodowała tarcia i niepotrzebne kłopoty.
     W swych myślach nie zauważyła rozmowy pozostałej dwójki. Wprawdzie nic nie straciła, gdyż opierała się na sprawach nieistotnych dla niej, lecz skąd o tym mogła wiedzieć, nie słysząc ani jednego słowa? Skarciła się w myślach, że znowu poszybowała zbyt wysoko. Hrabia stuknął obcasami i wyszedł, nie zaszczycając spojrzeniem dziewczyny. Być może właśnie zdobyła kolejnego wroga, choć na froncie nie postawiła nawet stopy.
— Ten raport cuchnie niemiłosiernie, Emilio. — Popukał palcem w kartki. — Gdybyś tylko powiedziała, a nie napisała, musiałbym tylko rzucić obietnicami, teraz ruszyła cała machina.
— Przecież każdy widział... Nikt nie próbował się kryć w swoich intencjach — odparła, nie wiedząc, w czym zawiniła.
— Często bywa tak, że ci, co mówią o pewnych sprawach głośno, są bardziej znienawidzeni od samego powodu. — Zaciągnął się fajką. — Ludzie liczą na sprawiedliwość, lecz boją się o nią walczyć. Nie chcą ryzykować własnym życiem. Normalny żołnierz jest w armii dla żołdu, posiłku, czy też miejsca do spania. Ich wioskami, miastami od lat rządzi szlachta, a wszystko uzależnione zostało od ich humoru. Dlatego też, gdy widzą, że ktoś robi to, co oni nie mogą, powstaje nienawiść. Dlatego przez jakiś czas wyśle cię z oddziałem na misje. Zrobimy, co trzeba, a aresztowania odciągną od ciebie uwagę.
     Dziewczyna poczuła ogromne zmęczenie. Wszystko to przypominało skomplikowaną układankę, przy której trzeba myśleć o wiele, wiele ruchów w przyszłość. Pomogła albo chciała pomóc, ale nie otrzyma nagrody, tylko jeszcze więcej wrogów. Gdzie logika tego świata? Jeszcze pewnie kobiety będą na nią patrzyły złowrogo, ponieważ chciała zmienić ich niedolę. Im głebiej w las, tym więcej drzew.
— Rozumiem. — Przełknęła ślinę i słabszym głosem kontynuowała. — Szczegóły?
— Z ośrodka nieopodal uciekł niebezpieczny pacjent. Wsiądziecie do pociągu, a potem przeczeszecie las. — Ułożył dokumenty i schował je do szuflady. Następnie podszedł do przeźroczystej karafki z bursztynowym płynem i nalał sobie do szklanki. — Obiekt, znaczy się pacjent to wyszkolony zabójca, został przewieziony z zamiarem wyleczenia... W końcu w więzieniu nie potrzebują kolejnej jatki z udziałem seryjnego zabójcy, lecz jak to bywa w szpitalach, poskąpili z bezpieczeństwem i drań się urwał, zabijając parę z personelu cywilnego. — Ujął w dłoń pękatą szklankę i upił łyk. — W miarę możliwości starajcie się go pojmać, ewentualnie postrzelić niegroźnie. Jeśli nie, wezmę to na siebie. Ani mi się śni ryzykować życia swoich ludzi dla pojmania jednego wariata. Szczegóły, jeśli jakieś oczywiście zostały, przekaże ci adiutant. To wszystko.
     Stuknęła obcasami, zasalutowała i wyszła, ściskając w ręce pustą aktówkę. Nie podobała się jej ta misja. Może i do pewnych spraw podchodziła z niemalże dziecięcą naiwnością, lecz jej intelekt nie wyparował na tyle, by nie zauważyć celu tego szpitala. W obszernym raporcie, który otrzymała na samym początku przy przyjeździe tutaj, widniał niemalże całkowity spis najważniejszych budynków, wymagających szczególnego zainteresowania. Kliniki dla pomyleńców tam nie przedstawiono, więc albo utajniono go, albo pod zwyczajną nazwą ukryli coś, o czym lepiej nie wiedzieć. Wsiadła do auta sztabowego. Czekało ją niewdzięczne zadanie, jeśli je zlekceważy.... Oparła się o siedzenie, oby tylko tego nie zepsuła. Jak to męczące było utrzymanie równowagi na wciąż rozbujanej linie, wiedząc, co czeka na dole przy upadku.


Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, czyżby ten obiekt to Samuel i jakie wyleczenie jak eksperymentują tam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eksperymenty to słowo, które w nikim nie wzbudzą pozytywnych uczuć, a wyleczenie, no cóż to inna para kaloszy, a żołnierz mniej myśli nad otoczeniem.. Dzięki za wizytę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mur (zakończone I)

Mur-Część III-Rozdział 3

Droga Wojownika-Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 17

Mroczny Cień

Małe ogłoszenie do ludzi pióra.

Mur Zdrajca Ludzkości – Rozdział 19

Major – Rozdział 2

Mur-Część III-Rozdział 4