Mur-Część II-Rozdział 2

Mróz coraz bardziej ściskał swą lodowatą dłonią całą krainę. Nie mogąc korzystać z dobrodziejstwa lasu, musieliśmy przerzucić się na zapasy, które malały z każdym dniem. Nie mogąc patrzeć już na solone mięso i nędznej jakości chleb, marzyłem o kawałku soczystego kurczaka, popijanego najlepszym winem. Ach ta ludzka mentalność, raz doświadczysz wygód i już o nich nie zapomnisz. Grzejąc się przy ognisku w chacie, myślałem o gospodach za murem, ich pysznych potrawach i ciepłym noclegu, czy żałuje pobytu tutaj? I tak i nie, tam nikt na mnie nie czekał, byłem tylko jednym z licznych włóczęgów, bez celu, bez życia, dbający, tylko by dany dzień się skończył. Tu za to mam cel, dbanie o wioskę swych wrogów, czyż nie jestem hipokrytom? Dawniej zwalczałem każdego bestioczłeka, dziś żyje między nimi i jestem powiązany z jedną z nich. Zapewne istoty z mojej rasy uznaliby mnie za zdrajcę, wszak obcuje z nieprzyjacielem. Jak łatwo z wąskim horyzontem kogoś oceniać... — Zamiast sie...