Upadły Anioł - Rozdział 18

Płomień ogniska tańczył, jak czarownica próbująca uciec przed śmiertelnym żywiołem. W mych dłoniach jawiła się pięknie zdobiona filiżanka, z której unosił się aromat wyśmienitej herbaty, w tle przygrywał walc, a na parkiecie tańczyło monstrum w smokingu. Na czaszce można było dostrzec zadowolenie. Nie... Nie... Chwila moment. Ani nie byłem sadystycznym szlachcicem, ani wytwornym dżentelmenem, umiejącym docenić smaku naparu, a co tu dopiero mówić o muzyce. Znajdowałem się w kryjówce ucznia Jana, po kilku naprawdę nudny tygodniach wreszcie miałem zobaczyć rezultat jego pracy. Nie sądziłem, że dłużej potrwa zbieranie energii, niż stworzenie artefaktu, jednocześnie gdzieś tam wewnątrz mnie tkwiła obawa, jak to będzie wyglądać. Czy będzie to ciężkie? Zegarek, bransoletka, a może coś zupełnie innego? Stwór, którego imienia nadal nie zapamiętałem, miał dość specyficzny gust, mówiąc delikatnie. Na "twarzy" gospodarza trudno było odczyt...