Czarna Błyskawica - Rozdzial 11
Deszcz bębnił głośno w szyby, wiatr tańczył z drzewami, lecz wewnątrz ciepłego trudno było czuć taką pogodę. W kamiennym kominku strzelał ogień, a z gramofonu brzmiał piękny, damski głos, zupełnie niepasujący do jednej z patriotycznych pieśni, tak pełnych powagi i patosu. Emilia zasiadała w zielonym, miękkim fotelu, gdyby mogła, najchętniej w ogóle nie ruszałaby się z miejsca, ta delikatność i komfort pochłaniały każdy minimetr jej ciała. — Gdy rozmawiałem z twoim ojcem, wprawdzie zgodziłem się, by cię przyjąć. — Wujek Pontius, wieloletni sługa władcy oraz jego przyjaciel. We wszelkim stopniu przypominał generała, a jednocześnie szlachcica. Nawet picie herbaty zamieniał w dostojną chwilę, a rzeźbiona, metalowa laska z diamentem na końcu bardziej pokazywała pochodzenie, niż fizyczną niedoskonałość. Ubrany w mundur bez dystynkcji z zielonym beretem, przykrywającym resztkę tego, co zostało na głowie. — Jednak sądziłem, że żartuje... Wiele rzeczy mówi się, będąc w gniewi...